Nawet najstarsi w wiosce nie pamiętają tego zdarzenia, ale wieść o nim do dzisiaj krąży wśród miejscowych. Za czasów Królestwa Dali (X-XIII w.), żyło sobie dwóch braci, Wysoki Blask i Wysoki Intelekt. Razu pewnego wybrali się na Górę Talerzową by zapolować. Zagłębiają się w knieję, brodzą przez strumienie w coraz dziksze ostępy, szukając wartych strzału mundżaków czy jeleni. Ale słońce już stoi wysoko na niebie, a myśliwym nie mignął nawet cień zwierzyny, nawet ślad królika. Cokolwiek zniechęceni bracia postanowili spocząć pod drzewem i przeczekawszy największy upał ruszyć znów w las.
Nagle usłyszeli szelest. Powoli obrócili głowy i zamarli w zachwyceniu, gdy okazało się, że hałas uczynił nosorożec u wodopoju (to, że nosorożec, nie jest dziwne, bo w Azji występuje ich całkiem sporo; dziwne jest raczej, że o południu, bo nosorożce mają nocny tryb życia...). Bracia natychmiast odzyskali wigor, natychmiast pogonili za zwierzem. Ale nosorożec pędził szybciej od wiatru i choć bracia wytrwale gonili przez poszycie, między drzewami, przesadzając strumienie – w końcu stracili go z oczu. Zezłoszczeni niepowodzeniem bracia właśnie chwytali oddech, gdy z dala dobiegła ich muzyka. Podążali za nią, aż ujrzeli widok cudowny, zapierający dech w piersiach: otóż na szczycie góry, wśród obłoków, spoczywali mnisi, ubrani w przepiękne kaszaje, już to siedzący, już to stojący, już to leżący na brzuchu lub na wznak, a ten mnich, który stał na samym środeczku, w dłoni dzierżył bambusową laskę.
Bracia chcieli z bliska przyjrzeć się temu cudowi, wznowili więc wędrówkę na szczyt. Jakież było ich zdumienie, gdy dotarli, a na szczycie góry nikogo już nie było! Została tylko dłuuuuga bambusowa laska, wbita w ziemię, a na jej wierzchołku mała okrąglutka chmurka. Próbowali bracia wyciągnąć laskę, ta jednak, niczym Excalibur, nie dawała się ruszyć z miejsca. Niezrażeni, oznaczyli drogę i postanowili wrócić dnia następnego z kilkoma osiłkami, by wyciągnąć magiczną laskę. I znów nie mogli dać wiary własnym oczom, gdy dnia drugiego zamiast laski ujrzeli w tym miejscu bambusowy las! I to złożony z bambusów, które wyglądały zupełnie inaczej niż znane ludziom do tej pory!
Gdy wieść o tym cudzie poszła między ludzi, zaczęto mawiać, że miejsce to jest siedzibą bodhisattwów. Wzniesiono dla nich świątynię, której nadano na pamiątkę tej historii miano Bambusowej, a lud po dziś dzień przybywa, by cieszyć się szumem bambusowego lasu i spokojem, jaki zsyłają na to miejsce boddhisattwowie.
Bambus, który rośnie wokół naszej świątyni i od którego pochodzi chińska nazwa 筇竹寺 Qiongzhu si, to Qiongzhuea tumidinoda, jeden z najbardziej urokliwych gatunków na świecie. W stanie dzikim występuje tylko w Chinach, a i to nie w całych – głównie właśnie w Yunnanie i Syczuanie, na wysokości 1430-2200 m.n.p.m, w górach. Jeśli chodzi o możliwość uprawy, to w Chinach nie został udomowiony. Co za tym idzie, podaję w wątpliwość, czy bambusiki, które są pod tą nazwą za bezcen sprzedawane w Polsce, są aby autentyczne...
Legendę wyczytałam w cudownej książce o Yunnanie, której pełniejsze dane można znaleźć w zakładce z lekturami. Gdy ja byłam w Bambusowej Świątyni, nie udało mi się cyknąć zdjęcia rzeźby nosorożca – remont. A bambusy były jakieś nie w formie... Zaczęłam więc szukać w internecie. Znalazłam - a zdjęciami była opatrzona historia niemal słowo w słowo spisana z tej książki. Oczywiście, autorowi bloga nie przyszło do głowy, żeby powiedzieć, skąd spisał. Ale zdjęcia zrobił ładne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.