Od ponad roku chodzę z ZB na badmintona. Od ponad roku spotykam tę grupę. Znają mnie, widują raz albo dwa w tygodniu, byli na naszym weselu, ale nadal się do mnie raczej nie odzywają. Nie są nieuprzejmi, skądże - odkiwują głowami na powitanie, żegnają się, uśmiechają, ale rozmawiają tylko ze sobą nawzajem, w dodatku w dialekcie kunmińskim, więc dla mnie nie do końca zrozumiale. Przyzwyczaiłam się, nie irytuje mnie to, wiem, że oni się znają od wieków, a ja jestem nowa. Nie narzucam się, nie zmuszam do rozmowy. Na wszystko przyjdzie czas.
Przyszedł. Śliwkowa Czystość, piguła ze świetnym forhandem, dość nieśmiało zaczęła mnie zagadywać. Nie odwróciła się w moją stronę, żeby nie musieć patrzeć mi w oczy - pewnie ją to peszy. Pyta, jak poznałam Pana i Władcę. Opowiadam historię, po raz tysięczny zresztą. Zazwyczaj powoduję gromkie wybuchy śmiechu; Śliwkowa Czystość nie wybucha, ale kąciki ust podnoszą się we właściwym kierunku. Bariera przełamana. Rozmawiamy dalej, o wszystkim i niczym, jak to kobiety mają we zwyczaju.
"Podziwiam ZB - mówi. - To, że się tak dobrze dogadujecie. Ale chyba najbardziej to podziwiam jego rodziców. Mówisz, że Cię polubili, prawda? Patrz, jacy są otwarci, zdołali Cię zaakceptować, choć nigdy nie byli poza Chinami, choć ich syn całe życie tu mieszkał.
Widzisz, ja mam siostrzenicę i siostrzeńca na Zachodzie. Ona ma lat 28, on 25, oboje skończyli studia i chcą tam zostać i ułożyć sobie życie. On jeszcze nie ma nikogo na stałe, ale ona znalazła sobie chłopaka, też obcokrajowca. I kiedy ostatnio cała rodzina się zebrała, końca nie było narzekaniom, że zamiast znaleźć kogoś "naszego", próbuje szczęścia z kimś obcym. Moja siostra mówi wprost, że nie wyobraża sobie tego związku - choć przecież kontakty będą sporadyczne, bo siostrzenica tam, a my wszyscy tutaj. Dla mojej siostry jest niewyobrażalne, żeby tego obcokrajowca widywać raz do roku, żeby go zaakceptować jako odpowiedniego partnera dla córki, choć przecież nawet go jeszcze nie poznała, nie wie, jaki to człowiek. A przecież, jak mówisz, i Twoi rodzice polubili ZB, i jego rodzice Ciebie. Dzień w dzień musicie sobie radzić z różnicami kulturowymi i daliście radę. Ja bym chyba tak nie mogła. Jesteście bardzo odważni".
Zamilkłam na chwilę. Nie patrzyłam nigdy na decyzję o pozostaniu w Chinach jako na akt odwagi. Tym bardziej nie zdawałam sobie sprawy, że małżeństwo akurat ze mną może być przez kogokolwiek rozpatrywane jako groźne i tej odwagi wymagające.
Spojrzałam na Śliwkową Czystość z uśmiechem. Odpowiedziała tym samym, mając już odwagę patrzeć mi w oczy. Chyba znalazłam nową koleżankę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.