W tym roku jednak pierwszy raz Święto będę obchodzić jako prawowita małżonka Chińczyka, a to wszystko zmienia.
Świekra mnie uwielbia. Przestała dzwonić do syna, woli do mnie. Wpada na kawę, bo moja kawa jest najlepsza na świecie. Jest przemiła. Mam z nią tylko jeden problem: brakuje nam wspólnych tematów. Długo szukałam jakiegoś, który by się sprawdzał za każdym razem, bo ileż można mówić, jak bardzo uwielbiam jej syna czy jak wspaniała jest pogoda w Kunmingu?
Znalazłam. Świekra jest urodzoną kucharką - a ja chętnie się od niej uczę. Wiele przepisów blogowych to właśnie przepisy świekry, dające najlepszy obraz tradycyjnej kuchni kunmińskiej.
Tym razem zapytałam o dzongdze (nazwę zongzi wymawia się właśnie dzongdzy, a ja oczywiście je po polsku odmieniam, a co!). Opowiadała z gestykulacją i tak plastycznie, że aż się zapaliłam do pomysłu własnoręcznego ich wyrobu. Wprawdzie wraz ze zbliżającym się Świętem na targowiskach i przy knajpach roi się od stanowisk dzongdzowych,
Składniki:
*naręcze liści bambusowych
Tu dygresja: w Kunmingu można dostać dwa typy liści - cienkie i długie oraz szerokie i krótkie. Oba się nadają, choć na te cienkie trzeba uważać, bo są łamliwe; najlepiej robiąc dzongdze z tych długich, zawijać ryż w dwa liście naraz - nawet jeśli jeden pęknie, to drugi nie pozwoli ryżowi wypaść
*nadzienie według uznania: pasta fasolkowa, konfitura z róży, wieprzowina, wołowina, co kto lubi
Wykonanie:
1) Namaczamy ryż - po wypłukaniu pakujemy go do miski z wodą, żeby go zmiękczyć.
3) Odkrawamy końcówki liści u nasady (tam, gdzie jest ogonek) na ukos.
4) Przygotowujemy warsztat pracy: liście, ryż, nadzienie, sznurek do obwiązania dzongdzów.
5) Zwijamy liść w rożek tak, by w szpicu nie było dziurki - jeśli jest dziurka, ryż będzie wypadał.
9) Przykrywamy nadzienie następną warstwą ryżu.
10) Zawijamy kolejno trzy boki liścia, by uzyskać trójkąt 3D.
11) Ściskając mocno liść, by się nie porozwijał, obwiązujemy dzongdza ciasno sznurkiem i wiążemy supeł. Jako, że jedną ręką trudno, ja sobie pomagałam zębami, na wzór ludzi robiących dzongdze na targu.
A ona, jeszcze bardziej zawstydzona pokazuje jakiegoś nieszczelnego dziwoląga i z krwistym rumieńcem zaczyna się tłumaczyć: bo widzisz, za dwadzieścia lat ich nie robiłam... myślałam, że pamiętam, ale nie umiem sobie przypomnieć, co trzeba było zrobić, żeby uzyskać trójkąt... Wiem, że to było szalenie proste, ale nie umiem sobie przypomnieć... A Tobie to tak ładnie wychodzi... To ja pójdę odpocząć, a Ty sobie poradzisz, prawda?
Tak to uczyłam Chińczyków ich własnej tradycji :)
Udanego Święta Smoczych Łodzi!
Odmiana naszych gołąbków, tylko trzeba mieć jeszcze sprytniejsze paluszki :-)
OdpowiedzUsuńBiedne pandy, po Święcie Smoczych Łodzi muszą głodować, bo ludzie ich jedzonko zawłaszczyli :-(
Właśnie się zastanawiałem nad określeniami: pierogi to nie są (choć sam je tak określiłem u siebie na blogu), aczkolwiek wiele osób pisze o nich po angielsku "dumplings", "gołąbki" chyba lepsze, choć liści się nie zjada... Najbardziej jednak podoba mi się Twoja opcja - dzongdze, dzongdzami, o dzongdzach! Choć Kaja pewnie by się oburzyła i może nawet odmówiła spożywania DZONGDZÓW! :D
OdpowiedzUsuńEch, Kaja to by odmówiła, bo ryżu nie lubi, a sama chodzi do bentowni i zażera się jiaodzami, od czasu do czasu wyklinając fuwuyuanki ;)
OdpowiedzUsuńJa się naprawdę długo zastanawiałam, ale tak bardzo mi nie pasują inne angielskie/polskie odpowiedniki, że stwierdziłam, że najłatwiej jednak skojarzyć po chińskiej nazwie... Swego czasu wymyśliłam bardziej wykwintną nazwę: rolada ryżowa gotowana w liściu bambusa :)
Hahhaha, obsmiałam się z tej twojej historyjki :) No widzisz, jestes lepsza od teściowej :) Okazuje sie, ze chyba to jadłam bedąc w Chinach...(?) A moze nie? jadłam cos takiego, ale wtedy nie miałam pojęcia czy to dzongdze czy nie dzongdze... Smakowało mi, a to najwazniejsze :)
OdpowiedzUsuńjeśli były w liściu, to znaczy, że to na pewno dzongdze :) Są przepyszne, dziś uskuteczniałam resztki w porze lunchu :)
OdpowiedzUsuń