2018-04-21

purée z taro na mleku z sezamem

Czasem we trójkę nie jesteśmy w stanie przejeść ugotowanego bez dodatków taro. Trudno się dziwić - tutejsze taro mogą być tak małe jak ziemniaki, albo ważyć kilogram. Takie kilogramowe taro bywa tańsze od tych małych. A że ja jestem mistrzem kuchennego recyklingu, chętnie je kupuję. Gotuję całe, a z resztek robię purée. Nie jest to jednak zwykłe purée! Zobaczcie sami:

Składniki:
  • ugotowane taro
  • mleko
  • odrobina cukru
  • czarny sezam
Wykonanie:
  1. Taro zgnieść na purée.
  2. Włożyć purée do garnka z grubym dnem, dodać cukier i trochę mleka - tyle, żeby po wymieszaniu purée miało konsystencję gęstej śmietany.
  3. Gotować na bardzo małym ogniu, ciągle mieszając, by taro nie przywarło. Gdy się zagotuje, wyłączyć.
  4. Podawać na gorąco, posypane czarnym sezamem. A gdy jest tak gorąco, jak dziś w Kunmingu - podawać schłodzone jak budyń.
Nie muszę chyba dodawać, że jest to ulubiona wersja Tajfuniątka? :)

Sponsorem dzisiejszego przepisu jest słówko 熬 āo - gotować coś na małym ogniu.

Słowo to jest również używane pozakulinarnie. Oznacza wtedy wytrzymywać coś, znosić, przecierpieć. Np. zarwać noc to 熬夜. Ja to sobie skojarzyłam z gotowaniem żywej żaby w garnku tak, żeby nie wyskoczyła i z powolnym narastaniem cierpienia. Znak zapamiętałam bez trudu :D

13 komentarzy:

  1. Na mleku krowim czy można użyć tez roślinnego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. my używamy krowiego, ale pewnie z roślinnym też się da :)

      Usuń
  2. Taro, mleko, cukier i po prostu? Same węgle prawie. Niezbyt ciekawe. Tuczące. Owoców byś dodała chociaż. Wanilii trochę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taro jest dość kaloryczne, ale w rozsądnych ilościach bardzo zdrowe. Dobrze uzupełnia potas i zawiera sporo błonnika. Jako deser podawany raz na jakiś czas na pewno nie zaszkodzi. No i jest pyszne :)

      Usuń
  3. A, i jeszcze - niby co takiego niezwykłego jest w tym puree? Chyba brak masła? Identiko robi się puree z ziemniaków i wszelkich innych podobnych papkowatości. Zwyklizna. Posypać można czem tam kto lubi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zjadłoby sie :) gdzie znaleźć wiecej o taro?

    OdpowiedzUsuń
  5. Za Wiki: „zawierają dużo skrobi (nawet do 98%)[5] oraz witamin z grupy B, lecz przed spożyciem należy je długo gotować lub piec, aby wyeliminować igiełkowate kryształki szczawianu wapnia, które działają drażniąco na układ pokarmowy.”
    A Ty piszesz, żeby krócej gotować, żeby te plastry itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku taro mniej więcej kwadrans do dwudziestu minut wystarczą, by nie było surowe. Ja doradzam gotowanie 20-30 minut w zależności od wielkości. Nie polecam rozgotowywać, ponieważ wtedy ciężko się je kroi na plastry. W wikipedii napisane jest o bulwach bardzo dużych, do 6 kilogramów. Takie na pewno trzeba bardzo długo gotować lub piec; mniejszym sztukom potrzeba mniej czasu, a ja te większe i tak kroję.

      Usuń
    2. Nie chodzi mi stricte o te plastry - merytoryczny nacisk (w ich kontekście) kładę na szkodliwy szczawian wapnia. „Plastry” wykluczają długie gotowanie w celu pozbycia się ww.

      Usuń
    3. Dla mnie długie gotowanie nie oznacza rozgotowania.

      Usuń
    4. Dobrze, że ta dyskusja toczy się po polsku! Gdyby Azjaci dowiedzieli się, że plasterkowane i krótko obrabiane termicznie taro jest szkodliwe, niechybnie wszystkie firmy produkujące chipsy z tego warzywa zbankrutowałyby w ciągu kilku miesięcy.

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.