W tym roku pierwsze prezenty zaczęły się już w pierwszy weekend września. Oczywiście ciasteczka księżycowe. Od miesiąca ulice są zastawione straganami, ale my nic nie kupujemy, bo prezentów jest jak zwykle o parę kilogramów za dużo. ZB nienawidzi tych prezentów - nie bez przyczyny uważając je za przejaw chińskiego przekupstwa.
Ja te prezenty lubię, a zżymającemu się ZB wytłumaczyłam: gdyby to było tak, że dobrze uczysz tylko tych uczniów, którzy Ci dają prezenty, a resztę masz w nosie, też bym uważała, że przyjmowanie tych prezentów byłoby nie fair. Ale Twoi uczniowie wiedzą, jaki jesteś - każdego ucznia traktujesz z taką samą cierpliwością i sympatią. Dają Ci prezenty dlatego, że Cię lubią, a nie dlatego, że chcą się podlizać. Więc - ciesz się, że przez miesiąc nie trzeba będzie kupować pieczywa i nie narzekaj :D
***
W zeszłym roku zrobiłam zestawienie moich ulubionych ciasteczek, w tym roku do listy dodałam parę kolejnych pozycji. Im dłużej mieszkam w Yunnanie, tym bardziej mi smakują ciasteczka księżycowe z szynką. Wiecie, że to połączenie, choć zaskakujące, opiewają wszyscy prawdziwi kunmińczycy w smakowitej prozie. W tym roku po raz pierwszy jadłam je podane tradycyjnie: ugotowane na parze. Rewelacja!
Wesołego Święta Środka Jesieni!
A w tamtym poście jeszcze ich nie lubiłaś! Amerykanie polewają boczek i kiełbaski śniadaniowe syropem klonowym.
OdpowiedzUsuńzyunnańszczam się :)
Usuń