Widząc we mnie bratnią łakomą duszę, pokazuje swoje skarby. Jakiś kwiatek. Wygląda mało zachęcająco...
I właśnie wtedy podtyka mi go pod nos. O, matko! Drodzy moi, gdyby anyż ożenił się z lawendą, ich dziecko byłoby właśnie tym kwiatem! Pytam o nazwę. Konsternacja. "U nas mówimy na to zapach lotosu (荷香), ale ta roślina nie ma nic wspólnego z lotosem, po prostu tak ją nazywamy w naszym dialekcie.
Później szukałam tej rośliny w internecie; nie znalazłam. Jeszcze wszystko przede mną, prawda? Intensywność zapachu i wygląd krzaczka wskazują na jakąś bylicę...
Ale to nie wszystko. Widząc moją żądzę poznania, przy kulinariach objawiającą się z siłą wodospadu, pokazali mi jeszcze tę trawę. Wyglądała... jak trawa. Patrzcie:
A przecież jest pyszna i pachnąca. I znów: nie znają właściwej nazwy rośliny. "U nas mówi się na to
Kwiat dodają podczas smażenia wieprzowiny. Trawę dodają podczas gotowania kury czy innych kaczek.
Pytam, skąd mają te przyprawy w ogrodzie i że przecież musieli je wysiać.
"Mama mojej babci pokazała mi miejsce w górach, w którym można je zbierać. Jak wyszłam za mąż, poszłam z mężem w to miejsce, wykopaliśmy kwiatki i trawy ze sporym zapasem ziemi i posadziliśmy w ogrodzie. Nie będę przecież codziennie chodzić po nie wysoko w góry".
Później miałam okazję spróbować mięs przyrządzonych z tymi dzikimi przyprawami. Były przepyszne. Ale to już zupełnie inna historia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.