Czy znają Państwo taki dziw?
Mnie, przyznać muszę, podczas pierwszej wizyty w Chinach cokolwiek zaskoczył. Wszystkiego się jednak spodziewałam, a nie tego, że to jeden z najbliższych krewnych naszej sałaty...
Tak. "Sałaciany bambus" to jeden z podtypów zwykłej sałaty siewnej. Chińczycy ochrzcili to coś bambusem z tego samego względu, dla którego Anglicy ochrzcili selerem (selerowa sałata - celtuce): po prostu jada się nie liście, a łodygi. Oczywiście, liście też są jadalne. Jednak to właśnie chrupka, soczysta łodyga jest najlepsza. Można tę sałatę smażyć, gotować, albo po prostu zblanszować i zjeść w sałatce. Świekra kroi na paseczki, łączy z podobnie pokrojoną marchewką, dodaje trochę cukru, soku z limonki, soli i pieprzu - i jest pyszne. Polecam!
A Polacy, z racji miejsca, gdzie niegdyś uprawiano, ochrzcili to coś... głąbikiem krakowskim.
OdpowiedzUsuńO, nigdy się z tą nazwą nie spotkałam! Ba, nigdy w Krakowie na targu tego cudu nie wypatrzyłam...
UsuńTy głąbiku krakowski! - brzmiałoby wspaniale...
OdpowiedzUsuńużywam, używam :)
UsuńWreszcie kupiłam. :-)
OdpowiedzUsuńI jak wrażenia?
UsuńNie wiem jeszcze, co z tego zrobić, ale podsmażenie z czosnkiem wydaje mi się być dobrym pomysłem. Plus sałatka z obgotowanej. :-)
OdpowiedzUsuńMoże też być sałatka z surowej :) Ale ze zblanszowanej też daje radę :)
UsuńDziękuję, wstaję i do roboty.
OdpowiedzUsuńJeszcze pomelo mam i skórki też nie zmarnuję, czytam Cię od początku i sporo się uczę. Łust głąbigroszek też od Ciebie znam i ryż z sosem sojowym. Pisz koniecznie, masz w tle czytelników, którzy rzadko komentują, nawet na Facebooku, ale są, kibicują, podziwiają i dostajecie, cała Rodzina, mnóstwo ciepłych myśli. :-)
<3 Nie masz pojęcia, jak dobrze zacząć dzień od tak miłych słów! <3
Usuń