Ostatni dzien pobytu Kayki w Kunmingu zakonczylismy pozeraniem raciczek, glupawka totalna, wizyta w szkole wojskowej i kupnem piszczacego kurczaka ochrzczonego przez nas "Swinia" (z wyraznym wietnamskim akcentem). Kurczak zostal przez nomen-omen Skrzydelko podawoany Kayce, zeby ta miala przy czym nas wspominac.
Pogoda piekna, wspaniali ludzie i ta obrzydliwa swiadomosc, ze najfajniejsze trzy tygodnie w Kunmingu wlasnie mi sie skonczyly...
Kayka, wracaj, do cholery!!
W Chinach jestesmy, neh? Wiec czekam na rewizyte :P
OdpowiedzUsuń