W 80 blogów dookoła świata zmrozi Wam dzisiaj krew. Takie przynajmniej jest założenie, skoro tym razem piszemy o kryminałach z danego kraju. Zgodnie z tradycją wysyłam Was na koniec wpisów do linków innych blogerów. Sama ostrzę zęby - dopiero całkiem niedawno polubiłam kryminały i chętnie zdobędę parę nowych tytułów ;)
Dawno, dawno temu, w średniowieczu, albo i jeszcze dawniej, każdy dzień targowy był okazją nie tylko do zrobienia zakupów i osiągania zysków materialnych; był również pożywką dla ducha. To w czasie targów występowali akrobaci, muzycy, a także gawędziarze, którzy wędrowali od miasteczka do miasteczka z szerokim asortymentem opowiastek. Jednym z częstych bohaterów takich opowiastek był sędzia Di. Żeby było śmieszniej, w przeciwieństwie do Sherlocka Holmesa czy innego księdza Browna, akurat sędzia Di istniał naprawdę.
źródło |
I tak sobie żył nasz surowy i dość nieludzki sędzia w ustach ludu przez wieki całe, aż tu nagle odkrył go Robert van Gulik.
Van Gulik, syn lekarza pracującego na Dalekim Wschodzie, od dziecka interesował się szeroko pojętą kulturą Wschodu. W dodatku był tytanem pracy. Poza pracą sinologiczną oraz służbą dyplomatyczną zawsze znajdował czas na coś jeszcze - czy była to gra w go, czy nauka gry na guqinie, czy... tłumaczenie XVIII-wiecznej chińskiej powieści kryminalnej o sędzim Di.
Później już nie tylko tłumaczył. Znając dogłębnie tajniki starej chińskiej kultury, pisał piękne powieści, wykorzystujące tę wiedzę do ostatniej kropelki. Choć autor był Europejczykiem, dla mnie te powieści są kwintesencją chińskości. W czasach van Gulika chińscy intelektualiści podniecali się głównie "myślą zachodnią"; na opowieści ludowe - w których przecież zawsze mieszka duch narodu! - patrzyli raczej z rozbawieniem, albo i z pogardą. Van Gulik zaś wziął ze starej popkultury chińskiej wszystko, co najlepsze, wzbogacił o trochę europejskości (nasz sędzia Di zmienił się u tego autora w postać bardziej ludzką, popełniającą błędy i "normalną". Całe szczęście przestał być również ksenofobem ;) ) i... to był strzał w dziesiątkę. Tło jest realistyczne, postacie żywe, chińskie tradycje i chińska literatura, z której czerpał pełnymi garściami, przybliżone laikom.
Z punktu widzenia sinologa można się w tych książkach przyczepić do wielu rzeczy. Przede wszystkim - van Gulik jest jednak tylko obcokrajowcem; pewnych realiów po prostu nie znał. Po drugie - pisał o tangowskim urzędniku, ale jego wiedza o Chinach to była głównie wiedza o Chinach ostatnich paru wieków, a nie zamierzchłej przeszłości. Ale dla laika, albo po prostu pasjonata szeroko pojętej "chińszczyzny" te książki w łatwy i przystępny sposób otwierają nowy świat.
źródło |
Później już nie tylko tłumaczył. Znając dogłębnie tajniki starej chińskiej kultury, pisał piękne powieści, wykorzystujące tę wiedzę do ostatniej kropelki. Choć autor był Europejczykiem, dla mnie te powieści są kwintesencją chińskości. W czasach van Gulika chińscy intelektualiści podniecali się głównie "myślą zachodnią"; na opowieści ludowe - w których przecież zawsze mieszka duch narodu! - patrzyli raczej z rozbawieniem, albo i z pogardą. Van Gulik zaś wziął ze starej popkultury chińskiej wszystko, co najlepsze, wzbogacił o trochę europejskości (nasz sędzia Di zmienił się u tego autora w postać bardziej ludzką, popełniającą błędy i "normalną". Całe szczęście przestał być również ksenofobem ;) ) i... to był strzał w dziesiątkę. Tło jest realistyczne, postacie żywe, chińskie tradycje i chińska literatura, z której czerpał pełnymi garściami, przybliżone laikom.
Z punktu widzenia sinologa można się w tych książkach przyczepić do wielu rzeczy. Przede wszystkim - van Gulik jest jednak tylko obcokrajowcem; pewnych realiów po prostu nie znał. Po drugie - pisał o tangowskim urzędniku, ale jego wiedza o Chinach to była głównie wiedza o Chinach ostatnich paru wieków, a nie zamierzchłej przeszłości. Ale dla laika, albo po prostu pasjonata szeroko pojętej "chińszczyzny" te książki w łatwy i przystępny sposób otwierają nowy świat.
Oczywiście - sędzia Di zainspirował nie tylko naszego Holendra. Sami Chińczycy też w końcu poszli po rozum do głowy i zaczęli korzystać z tej kopalni wspaniałych opowieści. Jeden z moich najukochańszych hongkońskich reżyserów, Hark Tsui, wziął sędziego Di na warsztat już dwa razy. W 2010 roku w roli tytułowej obsadził zresztą najprzystojniejszego Chińczyka wszech czasów, mojego pięknego Andy'ego Lau!
Wracając do książek: jest ich kilkanaście, więc starczą Wam na kilka przyjemnych zimowych wieczorów. Ja jeszcze nie zdołałam przeczytać wszystkich. Może po tym wpisie jakiś Święty Mikołaj zasponsoruje mi wszystkie brakujące tomy?...
Linkownia:
Austria: Viennese breakfast - 15 austriackich kryminałów
Francja: Francuskie i inne notatki Niki - Od Navarro do Renoir
Kirgistan/Uzbekistan: Kirgiski.pl - “Wschodnia spuścizna”, czyli uzbecki kryminał po rosyjsku; Enesaj.pl - “Wschodnia spuścizna” Andrieja Anisimowa - fragment powieści
Niemcy: Niemiecki w Domu - Niemiecki serial kryminalny
Szwecja: Szwecjoblog - Palcem po mapie szwedzkich kryminałów
Turcja: Turcja okiem nieobiektywnym - Filmowy Stambuł w trzech odsłonach
USA: Specyfika Języka - TOP 10 amerykańskich seriali kryminalnych do nauki angielskiego
Austria: Viennese breakfast - 15 austriackich kryminałów
Francja: Francuskie i inne notatki Niki - Od Navarro do Renoir
Kirgistan/Uzbekistan: Kirgiski.pl - “Wschodnia spuścizna”, czyli uzbecki kryminał po rosyjsku; Enesaj.pl - “Wschodnia spuścizna” Andrieja Anisimowa - fragment powieści
Niemcy: Niemiecki w Domu - Niemiecki serial kryminalny
Szwecja: Szwecjoblog - Palcem po mapie szwedzkich kryminałów
Turcja: Turcja okiem nieobiektywnym - Filmowy Stambuł w trzech odsłonach
USA: Specyfika Języka - TOP 10 amerykańskich seriali kryminalnych do nauki angielskiego
Jeśli chcielibyście do nas dołączyć, piszcie na adres: blogi.jezykowe1@gmail.com
Seria "Sędzia Di" Van Gulika'a to po Pearl S. Buck najcudowniejsze źródło tła społecznego dawnych Chin, którego żadna najlepsza książka historyczna nie jest w stanie przekazać.
OdpowiedzUsuńPochwalę się :-)))) - mam wszystkie dzięki kiedyś "przewietrzaniu" magazynów PIW.
Zazdroszczę!!
UsuńNo proszę, a ja właśnie niedawno czytałam artykuł, którego bohaterem był Sędzia Di, bo wpadł mi w ręce jakiś numer Focusa Historia sprzed kilku miesięcy. Fajna historia, szkoda że u nas brak takiej kultowej postaci.
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałam, że w Polsce takie artykuły można przeczytać!
UsuńA ja o nim nigdy nie slyszalam i przyznam, ze po lekturze twego wpisu postac ta wydala mi sie pasjonujaca. Moze kiedys uda mi sie przeczytac ktoras opowiesc o nim:))
OdpowiedzUsuńJeśli Ci się uda, podziel się wrażeniami :)
Usuń