Chciał pochować syna, by ocalić matkę 爲母埋兒
Guo Ju żył w czasach dynastii Han. Miał żonę, trzyletniego synka oraz starzejącą się matkę. Żyli bardzo ubogo - pieniędzy nie starczało dla czterech osób. Nie było ubrań, niedojadali... Babka, uwielbiająca wnuka, często oddawała mu swoje porcje żywności. Mówiąc wprost - głodowała, żeby wnuka nakarmić. Im zaś wnuk był starszy i im więcej żywności potrzebował, tym bardziej babka podupadała na zdrowiu. W końcu ciężko zachorowała, a Guo Ju znalazł się w kropce. Nie stać go było ani na więcej pożywienia, ani, tym bardziej, na drogie lekarstwa. Poszedł więc naradzić się z żoną. Stwierdzili, że są niedobrymi dziećmi, bo nie potrafią się dobrze zająć matką, ani nawet zadbać o jej pełny brzuch, ale wyjścia z sytuacji nie znaleźli.
W końcu zdesperowany rzekł do żony, że trzeba im się rozstać na zawsze z synkiem, by móc odpowiednio zaopiekować się matką. Przecież w przyszłości mogą mieć jeszcze wiele dzieci, a matce w ostatnich latach życia należy się najlepsza możliwa opieka, prawda?
Żona Guo Ju, choć kochała synka, była jednakowoż oddaną synową. Pochlipując z żałości pokiwała głową i zgodziła się, by właśnie w ten sposób rozwiązać problem. Zaprowadzili więc synka do ogrodu i Guo Ju zaczął motyką wykopywać grób, myśląc by zakopać synka żywcem. Zanim jednak wykopał dół odpowiedniej głębokości, motyka stuknęła o coś twardego. Ostrożnie odkopał znalezisko: była to metalowa skrzynka, w której znaleźli kupkę złotych monet i sztabki srebra. Prawdziwy skarb! Na wierzchu skrzynki widniała inskrypcja: "Dar dla wspaniałego syna, Guo Ju".
Małżeństwo zaniosło skarb do urzędu, jednak urzędnicy ujrzawszy napis i niecodzienne okoliczności znalezienia skarbu, oddali skrzynkę parze. Guo Ju natychmiast poszedł po lekarza i lekarstwa dla matki. No i - mógł zachować syna przy życiu. Już nigdy niczego im nie brakowało - a wszystko dzięki temu, że Guo Ju był tak dobrym synem.
Ci starożytni Chińczycy byli chorzy na głowę, zdecydowanie. Chcieć zabić własne dziecko, żeby matka miała co jeść? Do kaduka!...
W sumie mogli sprzedać... Aczkolwiek i tak mi się podoba bardziej motywacja Guo Ju niż Abrahama ;)
OdpowiedzUsuńpo jednych piniondzach...
UsuńTo moja ulubiona historyjka. Ten przypadek nie kwalifikuje się nawet do leczenia...
OdpowiedzUsuńteż tak uważam!
UsuńPrzynajmniej nie potraktowali tego pomysłu bardziej bezpośrednio. Gdyby przyrządzili dla babci potrawkę z wnuka, nie znaleźliby skarbu.
OdpowiedzUsuńalbo skrzynkę ze skarbem dla "wspaniałego syna" znaleźliby dopiero podczas zakopywania kosteczek potomka...
Usuń