Mamy osobną kuchnię. Dlatego wychodząc do kuchni, trzeba zabierać klucze, a zazwyczaj lepiej jest też zamknąć drzwi do domu. zmienić kapcie na "kuchenne" i tak dalej. Jeśli ktoś urzęduje w kuchni i na przykład chce przynieść do jadalni potrawy, a potraw jest więcej niż dwie, to zamiast otwierać drzwi, przebierać kapcie, stawiać na stole, znów przebierać kapcie i wracać do kuchni po następną porcję, lepiej zawołać kogoś z domu, żeby otworzył drzwi i zaniósł potrawy na stół. Oczywiście, zamiast po prostu prosić: 開門 [开门] kāimén - otwórz drzwi, prosimy baśniowo 芝麻開門 [芝麻开门] zhīmakāimén - sezamie, otwórz się (czyli po chińsku: sezamie, otwórz drzwi)! Oczywiście po jakimś czasie przestaliśmy używać pełnej wersji i zostało tylko "sezamie", na co druga osoba może odpowiedzieć albo Ali Babo! 阿里巴巴 Ālǐ Bābā! albo Czterdziestu Rozbójników! 四十大盗! sìshídàdào, bo to przecież logiczne, że z jednej strony drzwi jest sezam, a z drugiej albo Ali Baba, albo Czterdziestu Rozbójników...
Pewnego dnia Tajfuniątko na nas uważnie patrzy i mówi: wszystko się zgadza! Tata jest czarny sezam 黑芝麻, a mama biały sezam 白芝麻! Szkoda, że nie widzieliście miny mojego (mocno opalonego, przyznaję) ZB...
PS. Pierwszy raz czytałam Baśnie z tysiąca i jednej nocy jako... jedenastolatka. Znalazłam tę księgę w bibliotece publicznej w dziale dziecięcym. Serio. To z niej się dowiedziałam całkiem sporo o... no cóż, bajkach dla dorosłych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.