2019-10-20

jaszczurki

Uwielbiam łazić po torach kolejowych i patrzeć, dokąd mnie one zaprowadzą. W każdym kraju, ba, w każdym mieście i w każdej dzielnicy okolice torów wyglądają inaczej. Idąc torami czuję się, jakbym widziała dane miejsce od kuchni, w sekrecie, zupełnie nieoficjalnie.
Dlatego mijam stację Makkasan, mijam targ, mijam skrzyżowanie i wchodzę na zarośnięte tory. Tyły niewielkich, biednych budyneczków otoczone są przydasiami - oponami, garnkami, miotłami. Idę dalej. Otwarte okna, ciekawskie twarze dzieci. Otwarte drzwi - czy to jeszcze tył domu, czy już front, skoro tu właśnie toczy się życie? Babcia praży chilli w wielkim woku na palniku, który stoi z dala od domu, po drugiej stronie torów. Przecież zapach chilli jest tak mocny, że oczy łzawią. Nie ma sensu go prażyć w kuchni i zasmradzać dom, skoro można na wolnym powietrzu. Obok wnuczka, wymalowana thanaką. Czy to naturalizowane Birmanki? Trudno powiedzieć, język tajski jest mi tak samo obcy, jak birmański. Uśmiechają się do nas, babcia czyni zapraszający gest. Przygotowują posiłek i chętnie się podzielą z obcymi. Nasz wzrok jednak przykuwają ogromne jaszczurki, które najwyraźniej czują się tu jak w domu. Babcia śmieje się z nas, że robimy zdjęcia takim pospolitym stworzeniom. Gdy gestem pytam, czy mogę im zrobić zdjęcie, uśmiecha się do nas i pozuje. Nie, nie zjemy z wami lunchu; po takiej ilości chilli pewnie umarłabym w męczarniach, a poza tym ZB nie czułby się tam komfortowo. Ja to co innego - setki razy jadałam posiłki z obcymi, jako gość i jako zapraszająca. Wiem, że to fajne przeżycie. Cóż, na takie zabawy trzeba będzie poczekać, aż znów będę sama jeździć na wakacje. Może na emeryturze?...
a Tajfuniątko się wcale nie boi...
Taka ot migawka z podróży. Ale... Gdybyście mnie zapytali, dlaczego warto podróżować, odpowiedziałabym: właśnie dlatego.

4 komentarze:

  1. Faktycznie jest coś w torach kolejowych. Ja jeżdżąc po Chinach zdecydowanie upatruje sobie "żelazne koguty" YZZ, które wolę od CRH, bo jest w nich klimat, klimat wspólnoty ludzi siorbiących makaron, palących fajki w smoke arena, o kupujących rano toaletę i nagabywujące "konie" na tanie szczoteczki do zębów i inne niby to cudne przedmioty. A wolny, skrzypiący pociag pozwala na łowienie frapujacych pejzaży za oknem w drodze z Xuanwei do Guiyang.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię jeździć pociągiem, choć odkąd pojawiło się Tajfuniątko, wolę się przemieszczać szybko niż powoli.

      Usuń
  2. To u was bezpiecznie na tych torach byc musi. U mnie to raczej narazernie siebie i innych na niebezpieczenstwo i wysokie kary. Ludzie gina wlasnie dlatego, ze im sie wydaje ze zdaza albo ze tu pociag nie jezdzi. A tory sa fascynujace i przyciagaja wedrownikow w roznym wieku.

    Dlatego bylam w szoku jak widzialam w chinskiej dzielnicy Bankoku jak blisko torow sa domostwa i jak ludzie sie przeciskaja. Fakt jakos to dzialalo.

    Widac jak miejsce zamieszkania ksztaltuje czlowieka :D Zawsze sie trzeba wpierw przyzwyczaic do tego co poczatkowo wydaje sie byc dziwnym czy zaskakujacym.
    Kiara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te tory to właśnie z Bangkoku :) Oczywiście zawsze zachowujemy zasady kolejowego BHP - najpierw obserwacja, a dopiero, jeśli nic nam nie grozi i jeśli nie jest obwarowane zakazami, decydujemy się na wycieczkę po torach :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.