2019-10-17

Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu

Amerykanin chińskiego pochodzenia, który tworzy fantasy? MUSIAŁAM po to sięgnąć.
Odłożyłam czytnik po skończeniu drugiego tomu, kilka dni później, usatysfakcjonowana jak rzadko. Porządne fantasy, świetnie zarysowany świat, który jest konfucjańską Azją, ale... lepszą. Dlaczego? Ponieważ choć bohaterami pierwszoplanowymi są głównie faceci, to mamy tu też pełnokrwiste sylwetki kobiece. Wiecie, kobiety, które MYŚLĄ, a nie tylko czują i wyglądają. Palce lizać!
A to jeszcze nie wszystko! Jeszcze są pokazane relacje - niepowierzchownie, niebanalnie. Nieidealnie. Jeszcze są piękne nawiązania do filozofii dalekowschodnich. Jeszcze jest świetna dynamika - wydaje mi się, że dwie powieści wchodzące w skład cyklu nadają się bezpośrednio do przeniesienia na mały ekran. Właśnie na mały - szkoda byłoby spłycić tę fantastyczną historię. 
Jak cudownie książka jest napisana i jak daje do myślenia, zobaczcie sami:
Jesteś moją córką, lecz nie należysz do mnie. Jedyne, co dziecko jest winne swojemu rodzicowi, to żyć w zgodzie z samym sobą.
[...] Przyjemność, jaką czerpią rodzice z posiadania potomstwa, podobna jest do przyjemności, jaką czuje człowiek, wypuszczając dzikiego ptaka.
Tak, wiem, wybieram fragmenty dzieckowe, ponieważ jestem szaloną matką. Oj tak, muszę przyznać, że takie fragmenty nagle bardzo rzucają mi się w oczy. Ale... wyobraźcie sobie teraz, jak pełnokrwiści są bohaterowie tej powieści, skoro potrafią myśleć tak pięknie o rodzinie. I czytajcie, czytajcie Kena Liu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.