2018-12-15

herbata puer 普洱茶

Siedzimy przy herbacianym stole. Mały Deszcz wyciąga z przepastnego regału herbaciane ciasteczko. My rozgaszczamy się na drewnianych taboretach i przyglądamy z uwagą, jak oczyszcza wrzątkiem wszystkie czarki i inne utensylia, a później bierze do ręki nóż herbaciany. Podważa nim warstwy herbaty, ciasno stłoczone w herbacianym ciastku. W gaiwanie ląduje zaledwie odrobina spłaszczonych liści; Mały Deszcz szybko zalewa je wrzątkiem i od razu wylewa napar do Morza Herbaty, czyli Czary Wspólnej. Ten napar nie jest jeszcze nazywany "parzeniem", tylko "budzeniem herbaty". Służy i temu, by porozczepiać ciasno ściśnięte liście, jak i temu, by oczyścić starą herbatę z zanieczyszczeń. Gdyby na wierzchu naparu pojawiła się piana, trzeba byłoby wylać go od razu, ale ten jest czysty, więc można raz jeszcze wyparzyć nim czarki, napełniając je boskim aromatem.
Następne zalanie wrzątkiem to już parzenie. Odbędzie się takich ponad dwadzieścia (oczywiście za każdym razem wrzątkiem); to dobry puer, cierpliwy w parzeniu 耐泡, jak to Chińczycy nazywają. Siedzimy przy herbacianym stole, ciesząc się nie tylko samym procesem parzenia, smakiem i "powracającym smakiem" 回味, ale i opowieściami snutymi przez Herbacianego Wujka.
Dawno temu nie było w sprzedaży "dojrzałych" puerów, tych takich postarzanych. Były po prostu puery świeże, surowe, a po kilkudziesięciu latach były już dojrzałe - jednak do sprzedaży trafiały rzadko. Ludzie albo pijali świeże i wypijali je, zanim się zdążyły zestarzeć, albo byli koneserami i je gromadzili, a nie wyprzedawali. W pewnym momencie jednak okazało się, że na puery jest popyt, a w dodatku lepiej schodzą te dojrzałe, na których słodycz nie trzeba było czekać latami. Dla niecierpliwych opracowano metodę postarzania puerów, przyspieszoną fermentację, dzięki której herbata od razu ciemniała i zyskiwała głębię właściwą dawniej tylko herbatom kilkudziesięcioletnim. Zajmowali się tym herbaciani inżynierowie, którzy nad postarzaniem puerów pracowali nie na chybił trafił w komórce pod schodami, tylko zgodnie z określonymi procedurami, w porządnym laboratorium.
Poznałem kiedyś jednego z takich herbacianych inżynierów, który w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pracował w swego czasu najlepszej fabryce herbaty w Menghai. Niełatwo było sprzedać herbatę do Menghai: pilnowano, by pochodziła z bardzo konkretnych gór herbacianych, by były to wielkie liście z drzew herbacianych, a nie maleńkie listki z hodowlanych krzewów, a także by ich nie zepsuto podprażaniem przed przekazaniem ich do fabryki.
Kiedy, już jako staruszek na emeryturze, pojechał tam kiedyś w odwiedziny, ujrzał przed bramą fabryki niekończący się ciąg ciężarówek wypchanych herbatą i westchnął - dobre czasy dla tutejszej herbaty już się skończyły. Jakość przeszła w ilość. Przy takich ilościach nie da rady sprawdzić, czy liście pochodzą z Yunnanu, czy nie z Sichuanu albo nawet - nie daj Boże! - z Wietnamu czy Birmy. Nie da rady sprawdzić, czy nie zostały jakoś tam przetworzone (choć nie powinny). Skutek jest taki, że nie masz pojęcia, jaką herbatę otrzymasz. Teraz lepiej kupować herbaty od prywatnych, sprawdzonych herbaciarzy - tylko wtedy wiesz, co pijesz.
Pijemy dalej. W czarkach już dwudzieste parzenie, jesteśmy lekko odurzeni herbatą, a liście w gaiwanie wyglądają nadal tak świeżo!
Jeśli nie wiecie, która herbata najlepiej się nadaje do długich rozmów - to właśnie puer, od którego się wstaje po trzech godzinach od rozpoczęcia parzenia.


Piliśmy trzy puery, jeden dojrzały i dwa surowe. Oczywiście najpyszniejszy był jedenastoletni już-nie-tak-surowy; przyjemnie się przy nim słuchało, gadało i cieszyło Yunnanem...
Wszystkiego najlepszego z okazji Międzynarodowego Dnia Herbaty! A poniżej, specjalnie dla Was, linki do wpisów o herbacie w innych krajach - są to linki od zaprzyjaźnionych blogerów z grupy Blogów językowych i kulturowych:
AUSTRIA: Herbata po austriacku
GRUZJA: Kawa czy herbata, czyli co pić w Gruzji
JAPONIA: Chińskie korzenie ceremonii herbacianej
KAZACHSTAN: Historia herbaty w Kazachstanie
KIRGISTAN: Kirgiskie picie herbaty
ROSJA: Herbata w literaturze rosyjskiej
TURCJA: Kawa czy herbata?
Jak zwykle zachęcam Was również do odwiedzania zakładki "herbata" na dole bloga.

10 komentarzy:

  1. Mniam! Narobiłaś mi smaka! I jak ja teraz mam zejść na hotelowe śniadanie i wypić zalane wrzątkiem paskudztwo z papierowej torebki? No jak żyć????

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Twoje herbaciane opowieści I właśnie zachciało mi się dobrej herbaty. Zapachniało, zrobiło się uroczo i magicznie. Dziękuję ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Herbaciane gawędy :-) Uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmmm, ten "puer" to to samo, co sprzedawany w polskich/europejskich sklepach Pu Erh? Pytam z ciekawości, bo to co zobaczyłam na zdjęciach bardziej mi przypomina zieloną herbatę (i tak, też ją najpierw "budzę", zanim wypiję). Tej w torebkach nie piję ani nie kupuję w ogóle od chwili, w której zaczęłam liczyć cenę za kilogram (okazało się, że liściasta za każdym razem wychodzi taniej, a jest przy tym po prostu lepsza).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, to ten sam typ herbaty, tylko pewnie w polskich sklepach jest dostępny po pierwsze raczej w liściach luzem niż w "ciastku", czyli mocno sprasowany, a po drugie, w zachodniej świadomości istnieje przede wszystkim puer dojrzały - mający liście czarne, a napar ciemnoczerwony, a nie surowy - mający liście zielone, a napar słomkowy. Ten surowy puer faktycznie jest bardziej podobny (i w smaku, i w liściach, i w kolorze) do herbaty zielonej, przy czym jest od niej zdecydowanie mocniejszy.

      Usuń
  5. Ach, takich opowieści herbacianych więcej. Dziękuję, fajnie było przeczytać taką puerową historię z daleka:D.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.