By tradycji stało się zadość, wybraliśmy się na Górę Yuantong posakurować trochę, czyli pooglądać kwitnące, a przede wszystkim przekwitające wiśnie. Bo wiecie, same kwiaty są przepiękne, to fakt. Ale nie da się porównać niczego - NICZEGO - z kwieciem ośnieżającym i zaróżającym trawniki nawet przy lekkim podmuchu wiatru. Wiatr odwiśnia park, przewiewa chmury, od których wziął Yunnan swą nazwę i ukazuje różne oblicza yunnańskiego słońca. Stojąc w jednym punkcie cieszymy się setkami barw, kwiaty ożywają na chwilę w blasku słońca, tańczą z wiatrem i smutnie skłaniają się w cieniu ku odpoczynkowi...
Ech...
I jeszcze jedno, z opadającym kwieciem:
Prawda, że śliczne?
czy Ty sobie zdajesz sprawę z tego jaka nas tu zazdrość ogarnia???!!!
OdpowiedzUsuńno a niby po co się dzielę tymi zdjęciami? ;)
UsuńCzy sakura/hanami to rownież określenia chińskie?
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie na to pytanie odpowiedzieć w osobnym poście, bo odpowiedź nie jest łatwa.
UsuńJejku, jakie cudowne kwiaty! A u mnie -15C :(
OdpowiedzUsuńKunming jest piękny i wspaniały pogodowo :) Ale kiedy jeszcze jeździłam na nartach, to bardzo tęskniłam za minusowymi temperaturami...
Usuń:) W takim razie ja czekam na następny post, bo ciekawi mnie skąd ta tradycja hanami w Państwie Środka :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten wpis rozwieje wątpliwości: http://baixiaotai.blogspot.com/2014/03/teoretyczne-podejscie-do-wisni.html
Usuń:)