Kolejny chwast do mojej kolekcji. Swoją drogą, skoro wiadomo, że należy do rodziny kapustowatych, to dlaczego dla nikogo poza Chińczykami, Japończykami i Koreańczykami nie jest oczywiste, że należy go spożywać?... Inna rzecz, że medycyna chińska nie uważa ziołolecznictwa za szarlatanerię, jak to bywa określane w Polsce. Dlatego lekarze nadal tu wypisują wywary z tasznika na zbyt obfite miesiączki (działa przeciwkrwotocznie), na problemy z nerkami (działa moczopędnie), na wzmocnienie, na biegunki, na chore oczy i tak dalej. Jednak ze względu na dużą zawartość histaminy, nie zaleca się podawania tasznika kobietom w ciąży - może wywołać skurcze macicy grożące poronieniem.
Oprócz tego tasznik jest coraz szerzej wykorzystywany w branży kosmetycznej, w moim regionie jednak jest to przede wszystkim żarcie. Smaży się go z kluskami ryżowymi, nadziewa się nim pierożki, można tasznik podawać w sałatkach, zupach, używać jako przyprawy. Co najlepsze, zarówno liście, jak i korzenie czy nasiona doskonale smakują i zachowują lecznicze działanie. Docenili to nie tylko Chińczycy, ale i inni Azjaci: Japończycy spożywają tasznik m.in. z okazji Święta Siedmiu Ziół Nanakusa-no-sekku 七草の節句, jak sama nazwa wskazuje, w towarzystwie innych zielonych paskudztw, wsadzonych do kleiku ryżowego, a Koreańczycy zajadają się tasznikiem zblanszowanym i pokropionym olejem sezamowym czy innymi przyprawami - zwie się to Naengi namul 냉이나물 (o namulu, najwazniejszej koreanskiej sałatce poza kimchi, tutaj).
Wracając do Chińczyków: pierwsze wzmianki o spożywaniu tasznika pojawiły się 300 lat przed narodzeniem Chrystusa; wszyscy żarli, ale nikt nie pomyślał o uprawie. Dopiero przełom XIX i XX wieku przyniósł pierwsze uprawy tasznika w okolicach Szanghaju. Smakosze uważają jednak, że tak jak pieczarki nie dorównują dziko rosnącym grzybom, tak i tasznik uprawny nie ma w sobie "tego czegoś". My, Yunnańczycy, możemy się cieszyć prawdziwym, dzikim smakiem tasznika, bo pełno go tu rośnie.
czyli oczyszczony tasznik w kępkach, razem z korzeniami, wrzucony do zimnej wody z odrobiną soli i tłuszczu. Trzeba gotować dosłownie chwilkę, jeśli pogotujemy za długo, liście stracą sprężystość i zamiast zupy będzie nieapetyczna bryja.
mam wrazenie, ze ich tasznik, a nasz tasznik to troche inne roslinki, ich wiekszy, poza tym u nas to roslinka chwastowa, rosnaca jak mlecz na trawnikach i w innych miejscach, ktore niekoniecznie w glebie maja zdrowe rzeczy, a roslinka kumuluje... Poza tym te dzialania lecznicze to raczej w postaci soku i wywarow, a nie szamanego zielska. No i ich wlascwiosci medyczne utrzymuja sie kilka miesiecy. U nas to owszem sie to je - w postaci syropkow i tabletek :) U nich w naturze, ale skad wiesz gdzie roslo i skad zebrane? Jak u nas sie suszy ziarno spalinami, to ja nie wiem co oni moga wymyslic...
OdpowiedzUsuńSporo tez ziolek u nas sie zaniechalo zbierac, dlatego, ze czesto zbierano przez pomylke z innymi, szkodliwymi. Cos mi sie kojarzy, ze kiedys tasznikd dodawano do maki na chleb u nas.
spostrzezenia natury medycznej, ktore tu umieszczam naleza do tzw. medycyny ludowej, tzn. ci, ktorzy nie chadzaja do lekarzy i sami sie lecza ziolami mi to w ten sposob tlumacza. Mnie tez zastanowilo, czy tasznik albo inne paskudztwa w zupie maja takie samo dzialanie, jak w syropach; sadze, ze to raczej kwestia sily oddzialywania niz czegokolwiek innego, ale nie znam sie na tyle, zeby to stwierdzic.
OdpowiedzUsuńNie wiem, gdzie co roslo i gdzie bylo zbierane. W takiej ilosci, w jakiej pojawiaja sie te rosliny w knajpach, to raczej od hurtownikow, niz od babc, ktore zbieraja przy drogach. Co oczywiscie nadal nie gwarantuje, ze zielsko sie nie bylo nawdychalo spalin... Ale, jako ze nie jestem w stanie skontrolowac miejsca pochodzenia 90% produktow, ktore spozywam - jakos sie tym najmniej przejmuje...
A to, ze wiekszy - sadze, ze gdy sie go hoduje na dobrej glebie, to po prostu wyrasta wiekszy niz u nas - ale znow: nie znam sie. Powtarzam to, czego mnie nauczyli...