Sto lat doczesnego świata jest jak sen
Dziesięć tysięcy li rzek i gór jak partia szachów.
Od zarania dziejów iluż bohaterów
Spoczęło w ziemi południowych i północnych pagórków.
Jakoś tak nietaoistycznie brzmi. Niby trochę tak, bo ten sen, ale jednak wszystko marność bardziej mi pasuje do buddyzmu i jego walki z przywiązaniami do świata doczesnego.
Krótka kwerenda doprowadziła mnie do wiersza przypisywanego cesarzowi Shunzhi. Wiersz dla mnichów buddyjskich, więc faktycznie raczej nietypowa inspiracja dla taoistycznej świątyni. W dodatku ewidentnie artysta cytował z pamięci, bo niemal w każdym wierszu pojawia się lapsus (tutaj możecie porównać z oryginałem). Swoją drogą, wiersz jest tym bardziej ciekawy, im bardziej zgodzić się z przypuszczeniem, że faktycznie został napisany przez cesarza. Całość jest raczej długawa, a z wersu na wers wyraźniej widać, jak bardzo Syn Nieba zazdrości mnichom wolności w poświęcaniu się duchowemu rozwojowi (pyta z goryczą, czemuż musiał się urodzić w cesarskim domu: 为何生在帝王家?), zazdrości im mnisich szat i samej możliwości zostania mnichem.
Zwróćcie uwagę na słowo 衲子 nà zǐ, oznaczające właśnie mnicha bądź mniszkę. Samo zaś 衲 nà to nazwa mnisich szat, głównie buddyjskich lub taoistycznych. Za to na angielski bywa tłumaczone jako sutanna, choć myślę, że chodzi po prostu o to, żeby zasugerować ubranie osoby duchownej religii dowolnej.
Wracając do wiersza, często jest używany jako podstawa lekcji tłumaczących mnisie życie i zachęcającej do zadania sobie pytania, czego się oczekuje po wstąpieniu do zakonu. Buddyjskiego zakonu. Ujrzenie go na ścianie świątyni taoistycznej było podobne do ujrzenia Jezusa w roli jednego z arahantów. Wiwat synkretyzm religijny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.