2025-01-08

古法制盐作坊 Stara Warzelnia

Sól była w Heijingu wydobywana ze studni, których głębokość sięgała nawet osiemdziesięciu metrów. W wielkim kieracie chodziło siedmiu czy ośmiu mężczyzn, a do mechanizmu przyczepione były wiadra długie na dwa metry, które zbierały solankę. Po jej wydobyciu przejmowana była przez "kucharzy", którzy gotowali solankę w wielkich kotłach aż pozostała sama sól, wyglądająca jak babka z piasku, którą następnie trzeba było wysuszyć nad brzegiem rzeki i piłowano na "ciastka" czyli na jedną czwartą owej "babki", bo tak było wygodniej ją transportować. Następnie karawany transportowały sól do Kunmingu i innych miejsc. Wokół miasteczka powstało sześć strażnic, z których wartowniczy mogli patrolować okolicę i strzec karawan przed przemytnikami i bandytami. Co ciekawe, zatrzymani przemytnicy trafiali do paki na jedynie dwie noce - niska szkodliwość społeczna czy po prostu byli krewnymi strażników?... Sami tragarze niejednokrotnie byli główną przyczyną, dla której ilość soli na początku transportu nie zgadzała się z wagą u destynacji: mając po temu wiele okazji, zdarzało się im uszczknąć tu i tam kawałek soli... 
Dziś po czasach solnych Heijingu zostało kilka starych, zaniedbanych studni, a także stara warzelnia, w której nie tylko możemy na własne oczy obejrzeć cały proces, ale i spróbować samemu stworzyć sól. Tajfuniątko spróbowało z wielką radością; ze względów czasowych zamiast warzyć sól w wielkim kotle, zrobiła tylko odrobinę w chochli.
Najpierw należy posmarować naczynie olejem.
Kiedy Tajfuniątko trudziło się z własnym wyrobem soli, ja łaziłam po obiekcie i na przykład przyglądałam się, jakie ilości chrustu są potrzebne, żeby rozpalić ogień w prawdziwym, wielkim piecu do wygotowywania solanki.
Dużo, bo i piec ogromny...
My wszakże korzystaliśmy z mniejszego pieca z indywidualnymi otworami.
Na początku ogień był spory, ale szybko przestał buzować i już tylko się tlił.
Kiedy sól wygotowana przez Tajfuniątko właśnie stygła, ona skorzystała z okazji, by wykonać własną rzeźbę solną.
Tak, to po prawej to właśnie sól, która idealnie pokazuje swym kształtem, że była odparowywana w woku.
Tutaj Tajfuniątkowa sól. Do jedzenia się niestety nie nadaje, ale już do moczenia stóp jak najbardziej.

Jeśli komuś nie chce się babrać w soli, żeby samemu sobie stworzyć rzeźbę, można też kupić rozmaite solne durnostojki w lokalnym sklepie z pamiątkami.
Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu utwardzanie solnej rzeźby przebiegało przy pomocy... mikrofali.
A oto Tajfuniątkowy koń!

Poza piecem i warsztatem solnym są tu i inne atrakcje. Przede wszystkim - prosta altanka tuż obok, w której można sobie zamówić moczenie stóp w solance oraz lokalną ciekawostkę - herbatę z solą. Ze względu na nieszczególną pogodę moczenie stóp odpuściłyśmy, jednak herbacie nie mogłam odmówić! Ponoć ma właściwości przeciwzapalne.


Jak się okazało, była to po prostu herbata zielona (choć można użyć również surowego pu'er), parzona z dodatkiem soli. Miała nietypowy posmak, jednak co najdziwniejsze - po paru łykach robiła się słodka!
Tuż obok znajduje się maluteńkie muzeum soli, z którego możemy dowiedzieć się więcej o znaczeniu heijińskiej soli dla regionu, np. stworzenie słynnych yunnańskich mocno słonych suszonych szynek.
Do warzelni i z powrotem najłatwiej dostać się fiakrem, przy okazji podziwiając widoki. Ze względu na brukowaną ulicę straszliwie trzęsie, jednak podejścia na piechotę nie polecam, bo nie ma pobocza. 

Reasumując: wycieczka zdecydowanie interesująca i pouczająca. No a własnoręcznie zrobiona sól - świetna pamiątka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.