Sól była w Heijingu wydobywana ze studni, których głębokość sięgała nawet osiemdziesięciu metrów. W wielkim kieracie chodziło siedmiu czy ośmiu mężczyzn, a do mechanizmu przyczepione były wiadra długie na dwa metry, które zbierały solankę. Po jej wydobyciu przejmowana była przez "kucharzy", którzy gotowali solankę w wielkich kotłach aż pozostała sama sól, wyglądająca jak babka z piasku, którą następnie trzeba było wysuszyć nad brzegiem rzeki i piłowano na "ciastka" czyli na jedną czwartą owej "babki", bo tak było wygodniej ją transportować. Następnie karawany transportowały sól do Kunmingu i innych miejsc. Wokół miasteczka powstało sześć strażnic, z których wartowniczy mogli patrolować okolicę i strzec karawan przed przemytnikami i bandytami. Co ciekawe, zatrzymani przemytnicy trafiali do paki na jedynie dwie noce - niska szkodliwość społeczna czy po prostu byli krewnymi strażników?...
Sami tragarze niejednokrotnie byli główną przyczyną, dla której ilość soli na początku transportu nie zgadzała się z wagą u destynacji: mając po temu wiele okazji, zdarzało się im uszczknąć tu i tam kawałek soli...
Dziś po czasach solnych Heijingu zostało kilka starych, zaniedbanych studni, a także stara warzelnia, w której nie tylko możemy na własne oczy obejrzeć cały proces, ale i spróbować samemu stworzyć sól. Tajfuniątko spróbowało z wielką radością; ze względów czasowych zamiast warzyć sól w wielkim kotle, zrobiła tylko odrobinę w chochli.
|
Najpierw należy posmarować naczynie olejem. |
|
Kiedy Tajfuniątko trudziło się z własnym wyrobem soli, ja łaziłam po obiekcie i na przykład przyglądałam się, jakie ilości chrustu są potrzebne, żeby rozpalić ogień w prawdziwym, wielkim piecu do wygotowywania solanki. |
|
Dużo, bo i piec ogromny... |
|
My wszakże korzystaliśmy z mniejszego pieca z indywidualnymi otworami. |
|
Na początku ogień był spory, ale szybko przestał buzować i już tylko się tlił. |
|
Kiedy sól wygotowana przez Tajfuniątko właśnie stygła, ona skorzystała z okazji, by wykonać własną rzeźbę solną. |
|
Tak, to po prawej to właśnie sól, która idealnie pokazuje swym kształtem, że była odparowywana w woku. |
|
Tutaj Tajfuniątkowa sól. Do jedzenia się niestety nie nadaje, ale już do moczenia stóp jak najbardziej. |
|
Jeśli komuś nie chce się babrać w soli, żeby samemu sobie stworzyć rzeźbę, można też kupić rozmaite solne durnostojki w lokalnym sklepie z pamiątkami. |
|
Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu utwardzanie solnej rzeźby przebiegało przy pomocy... mikrofali. |
|
A oto Tajfuniątkowy koń! |
Poza piecem i warsztatem solnym są tu i inne atrakcje. Przede wszystkim - prosta altanka tuż obok, w której można sobie zamówić moczenie stóp w solance oraz lokalną ciekawostkę - herbatę z solą. Ze względu na nieszczególną pogodę moczenie stóp odpuściłyśmy, jednak herbacie nie mogłam odmówić! Ponoć ma właściwości przeciwzapalne.
|
Jak się okazało, była to po prostu herbata zielona (choć można użyć również surowego pu'er), parzona z dodatkiem soli. Miała nietypowy posmak, jednak co najdziwniejsze - po paru łykach robiła się słodka! |
|
Tuż obok znajduje się maluteńkie muzeum soli, z którego możemy dowiedzieć się więcej o znaczeniu heijińskiej soli dla regionu, np. stworzenie słynnych yunnańskich mocno słonych suszonych szynek. |
|
Do warzelni i z powrotem najłatwiej dostać się fiakrem, przy okazji podziwiając widoki. Ze względu na brukowaną ulicę straszliwie trzęsie, jednak podejścia na piechotę nie polecam, bo nie ma pobocza. |
Reasumując: wycieczka zdecydowanie interesująca i pouczająca. No a własnoręcznie zrobiona sól - świetna pamiątka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.