Z wypiekami na twarzy oglądamy olimpijskie mecze badmintonowe. Och, co za rozkosz! Chińczycy rozbijają bank. Patrzę z niedowierzaniem na umiejętności dziewcząt. Kiedy ZB chce mi sprawić przyjemność, zawsze mawia, że powinnam była zacząć grać w badmintona za dzieciaka, tobym teraz też zdobywała medale dla Polski. Ale zaraz dodaje, że cieszy się ogromnie, że jednak nie tak mną los pokierował, bo przecież gdybym była mistrzynią Polski w badmintonie, tobym na pewno nie wyszła zań za mąż i oboje bylibyśmy nieszczęśliwi i samotni do końca życia...
Widząc chińskie stroje olimpijskie, za każdym razem czuję ukłucie zdziwienia tym, że wybrali polskie barwy (oficjalne stroje są biało-czerwone). Czerwień tak, ale skąd biel? Inna rzecz, że stroje Anta są naprawdę przepiękne.
Żeby mnie nic nie rozpraszało w czasie olimpiady, stara kontuzja w kolanie dała o sobie znać w bardzo nieprzyjemny sposób. Grrr. Miejmy nadzieję, że nie będzie żadnych dramatów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.