Po ponad dwóch latach nieustannego niańczenia Tajfuniątka, przerywanego snem i pracą, zbuntowałam się i poszłam do kina, zostawiając Tajfuniątko na pastwę ZB. Dobrze się bawili, więc zamierzam to regularnie powtarzać ;)
A poszłam na film o... Yunnanie. Nie tylko o Yunnanie, oczywiście, ale dla mnie - głównie o nim. I na tym się skupię. Bo wiecie, sam film - żadne arcydzieło, choć obstawione gwiazdami rzędu Zhang Ziyi czy Wanga Leehom. Ot, cztery historie, które lekko się zazębiają. Moim zdaniem - zbyt lekko. W dodatku narracja jest pourywana, bo opowieści są niechronologicznie podane i pokawałkowane. To, co się sprawdziło przy Pulp Fiction, niekoniecznie dobrze działa przy filmie pseudohistorycznym.
Film nakręcono, by uczcić stulecie Uniwersytetu Tsinghua, opowiada więc historię przez pryzmat jego studentów i absolwentów, a jako bohaterzy drugoplanowi pojawiają się m.in. wykładowcy rzeczonego uniwersytetu. I tu właśnie pojawia się Yunnan - bo właśnie do Yunnanu przenieśli się wykładowcy i studenci w czasie wojny chińsko-japońskiej. Jest tu zresztą Yunnanu więcej - są Latające Tygrysy, są wioseczki, nad którymi rozgrywa się wojna powietrzna, są wieśniacy w yijskich łapciach z trawy...
Wzruszam się na przekór naiwności historyjek. Nie jestem chińską patriotką, więc nie z racji pompatycznej muzyki dołączonej do pompatycznych historii. Wzruszają mnie szczegóły - brudne i głodne dzieci, czerwona ziemia, jeszcze nie upstrzona wieżowcami, wykładowcy uniwersyteccy trafiający w warunki polowe, ale pełni entuzjazmu w krzewieniu wiedzy. Wzrusza mnie matka obejmująca konające dziecko i całkiem inna matka, która zabroniła synowi zostać żołnierzem, a on nie posłuchał i zginął ku chwale Chin. Wzrusza mnie chiński wykładowca, który wypowiada najważniejsze słowa, tak rzadko dziś w Chinach słyszane - idź za głosem serca, zamiast pracować pilnie acz jałowo.
爱你所爱
行你所行
听从你心
无问西东
Ale najbardziej, najbardziej wzruszyło mnie to, jak pokazana jest nagroda za "bycie sobą". Krucha ona i rzadka. Możesz zginąć, mogą o Tobie zapomnieć wszyscy, nawet ci, którym pomogłeś. Ale być może znajdzie się jedno dziecko, które nawet nie zna twojego imienia, ale na zawsze zapamięta, że dzięki tobie nie umarło z głodu. Być może właśnie to dziecko kiedyś pomoże innym ludziom w potrzebie. A gdy umrze, to właśnie ci ludzie zaopiekują się jego grobem - z prostej ludzkiej wdzięczności. Dlatego, że tak trzeba.
Bądź sobą. Idź za głosem serca. Jeśli uczynisz coś dobrego dla świata, nie żądaj wdzięczności ani na nią nie czekaj. Dalej rób swoje. A być może z miliona ziaren, które wrzuciłeś w ziemię, choć jedno zakiełkuje.
Warto być przyzwoitym.
Ale się wzruszyłam. Chyba powinnam obejrzeć ten film.
OdpowiedzUsuńtak :)
Usuń