Obudziło mnie jęczenie ZB. Rzucał się po całym łóżku, łkał, coś niewyraźnie mamrotał. Strasznie się męczył, więc go obudziłam. Przytulił się do mnie jak tonący do koła ratunkowego; minęło dobrych parę minut, zanim się uspokoił. Chwilę potem - zasnął. Spokojne pochrapywanie wybiło mnie ze snu na dobre. Od trzeciej do siódmej nie zmrużyłam już oka. W końcu ZB się obudził, przeciągnął i przytulił do żony. Po pierwszej porcji porannych czułości pytam, co to się stało w nocy, dlaczego się rzucał jak obłąkany i powiedziałam, żeby na drugi raz tyle nie jadł na kolację, to mu się nie będą śnić koszmary.
ZB patrzy na mnie stropiony. Po chwili spuścił oczy, a na lica wypłynął mu krwawy rumieniec. I mówi - śniło mi się, że przestałaś mnie kochać i odeszłaś.
O jeżu. Wzruszyłam się. Potrafię sobie wyobrazić jak mój mąż to mówi. Wybrałyśmy sobie dobrych i czułych mężczyzn.
OdpowiedzUsuń:)
Usuń