Dnia pewnego ZB ćwiczył sobie spokojnie na saksofonie; coś mu tam nie wychodziło, więc od czasu do czasu klął paskudnie i z dużą wyobraźnią. Przyzwyczajona jestem, więc prawie nie zwracam uwagi. Tym razem jednak wszedł do sypialni ze zbolałą miną. Pytam, co się stało (怎么了?). ZB odpowiada: "twarz mnie boli" (脸疼呢). Przyskakuję doń natychmiast, macając uważnie, żeby wybadać, która część twarzy go boli, czy przypadkiem nie ma spuchniętych dziąseł/policzków itd. i mówię, żeby może w takim razie przestał ćwiczyć. ZB odsuwa się ode mnie z wyraźnym zdziwieniem na twarzy: cóż Ty u licha robisz? Mówię, że badam, gdzie go boli. Ale co boli? No twarz, mówię, zbita z tropu jak rzadko kiedy. Ale mnie nie boli twarz! Ja, całkiem już skołowana, mówię, że przecież wszedł do pokoju i powiedział "lian teng ne" czyli "twarz boli". A ZB jak nie gruchnie śmiechem! Z pół godziny się tarzał po podłodze, nie mogąc wykrztusić ani jednej sensownej sylaby.
Kiedy atak śmiechu minął, pytam, o co mu w końcu chodziło. "Kochanie, nie powiedziałem lian teng ne 脸疼呢 tylko lian tenor 练tenor (ćwiczę na tenorze)"... Zbolała mina ZB była więc wynikiem ćwiczenia na saksofonie tenorowym, który jest duży, ciężki i wymaga ze dwa razy więcej siły plus trochę innej techniki. Oczywiście od czasu do czasu trzeba na nim pograć, żeby nie wyjść z wprawy, ale ZB strasznie tego nie lubi i na co dzień używa raczej altowego. A szkoda. Niechby go nawet bolała twarz, byle mi grał na ciepłym, aksamitnym tenorze...
Jak to łatwo można się źle zrozumieć w wymowie.
OdpowiedzUsuńObydwa LIAN tylko inne tony. Ja też czasmi się z tym spotykam, coś żle się usłyszy lub powie i jest dużo zabawy.
W pisowni by nie było nieporozumień.