Jak już wspominałam, od czasu do czasu prowadzę zajęcia o herbacie na Uniwersytecie Yunnańskim. Nigdy nie przestanie mnie dziwić i bawić, że w Yunnanie, krainie herbaty, na najlepszym uniwersytecie w regionie, to jakaś nawiedzona Polka naucza tradycyjnej chińskiej ceremonii herbacianej...
Wracając do rzeczy: ostatnio miałam zajęcia z czterdziestką Banglijczyków płci obojga. Podzieliłam ich sobie na grupy; czasu mieliśmy mało, ale stałam się przekazać maksimum wiedzy i pasji. Zazwyczaj zaczynam od pytań: co wiecie o herbacie, jakie istnieją typy herbaty, według jakich kryteriów można je podzielić itd. Oczywiście, zazwyczaj wiedzą coś tam o herbacie czarnej i zielonej, nieodmiennie w typach herbaty pojawia się herbata z mlekiem względnie herbata z cytryną itd. Po wyjaśnieniu, że te dwie ostatnie są tylko sposobem podania herbaty, zazwyczaj czarnej, naprowadzam słuchaczy na odpowiedź, mówiąc, że jest jeszcze kilka kolorów, łącznie sześć. Tym razem jeden z Banglijczyków udzielił niestereotypowej odpowiedzi - że ostatnim typem herbaty jest taka kilkukolorowa, zaparzona z kilku rodzajów liści. Magia tego pomysłu mnie urzekła, ale Chińczycy na taki wynalazek nie wpadli, więc wykład kontynuowałam opowiadając jednak o chińskiej herbacie.
Po, bardzo zresztą udanych i zabawnych, zajęciach podszedł do mnie jeden z banglijskich przystojniaków, żeby mi wytłumaczyć, że u nich, w północno-wschodnim Bangladeszu, naprawdę pija się wielokolorową herbatę. Poszperałam w internecie, okazało się, że nawet na kilku polskich blogach podróżniczych znalazło się zdjęcie takiej herbatki, że herbata ta jest sławna w Bangladeszu i poza nim, że sączenie wielosmakowej herbaty jest wspaniałym doświadczeniem. O co chodzi?
Jest sobie facet nazwiskiem Romesh Ram Gour, żyjący w mieścinie Srimongol, który miesza kilka różnych naparów - łącznie trzy typy herbat czarnych i jedna zielona, poprzedzielane przyprawami i mlekiem. Każdy napar - a potem każda warstwa różni się kolorem, smakiem i dodatkami. W jednej czuć domieszkę cynamonu, w innej - cytryny, ale większość dodatków jest objęta tajemnicą. Całość jest słodko-pikantna i wygląda tak:
(Zdjęcie wzięłam z tej strony.)
Jak widać, można poprosić o mniejszą ilość warstw - chociaż ja bym pewnie wolała wszystkie smaki.
Kurczę, nie sądziłam, że coś mnie może jeszcze w herbacie zaskoczyć. Okazuje się tymczasem, że muszę się jeszcze wiele nauczyć...
No i oczywiście właśnie zaczęłam marzyć o chociażby krótkiej podróży do Bangladeszu. Zresztą, mocno przystojni koledzy serdecznie zapraszają ;) Chyba umknął im fakt, że jestem już zaobrączkowana...
nie powiem - koledzy niczego sobie ale Tyb jestes sliczna
OdpowiedzUsuńKiara
P.S. kiedys musialam to napisac
:) dziękuję! Zawsze miło coś takiego o sobie przeczytać :)
OdpowiedzUsuń