Yunnan to pyroland. Jada się tu ziemniaki przyrządzone na wiele różnych sposobów. Ba, w normalnych yunnańskich knajpach można bez problemu dostać purée ziemniaczane - fakt, inaczej doprawione, ale takie... nasze!
My też lubimy kartofle. A odkąd mam tarkę, pozostawioną przez jedną z koleżanek, która już Yunnan opuściła, poniższa potrawa często gości na moim stole.
Składniki:
*duży ziemniak albo kilka małych
*dodatki - na przykład papryka pokrojona w paseczki. Zresztą cokolwiek w paseczki, byle było innego niż ziemniaki koloru.
*imbir w paseczkach
*przyprawy: od soli i pieprzu po pieprz syczuański i chilli, wedle upodobania
Wykonanie:
1) z ziemniaków zrobić jedwab. Czyli albo zetrzeć na tarce o grubych oczkach, albo pokroić tasakiem w cieniusieńkie jak jedwab paseczki. Ja, gdybym próbowała w sposób tradycyjny pokroić ziemniaki tasakiem, skończyłabym zapewne bez palców, oka i połowy lewej stopy, więc wybieram nietradycyjny sposób.
2) wypłukać ziemniaki z krochmalu i osuszyć. W trakcie, gdy schną kartofle, można przygotować dodatki - u mnie najczęściej jest to papryka bądź ogórek w paseczkach plus, oczywiście, imbir.
3) na rozgrzany tłuszcz wrzucić imbir; gdy zapachnie, dorzucić ziemniaki i smażyć, cały czas mieszając, aż będą al dente.
4) wówczas dodać dodatki i przyprawy, przesmażyć je razem i już można wyłożyć na półmisek.
Jadę do Yunnan. Na Tajwanie ziemniaki to towar deficytowy, poza tymi słodkimi, które absolutnie mi nie smakują i poza frytkami, których nie lubię niezależnie od kraju podania. A kiedy patrzę na Twoje ziemniaczki, to w brzuchu aż mi burczy...Dobrze, że już niedługo będe na europejskich wakacjach i uzupełnię niedobór krochmalu w organiźmie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę szampańskiego sylwestra
Ogóreczek i papryczka świeża nie konserwowa?Pozdrawiam ZB pięknie grał kolędy na saksofonie.Pozdrawiam Noneczka
OdpowiedzUsuńZrobię, tylko paprykę muszę nabyć, bo już wszystko zeżarłam co w domu miałam :)
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwszy post okołokuchenny, który nie sprawił, że znów zaczęłam się zastanawiać, co właściwie robię na Tajwanie ;) W Hubei wyczerpałam kilkuletni zapas tolerancji na ziemniaki al dente, nawet huajiao nie pomoże ;)
OdpowiedzUsuńświeże, świeże :) Dziękuję za miłe słowa :) A Ty, Kayeczko, pamiętaj, że można je po prostu trochę dłużej w woku potrzymać i usmażyć na chrupko...
OdpowiedzUsuń