2013-05-04

wiśnie!

Sezon na wiśnie już się zaczął (no co? Skoro kwitły w lutym, to już czas najwyższy na owoce!). Jeszcze są niewyrośnięte i kwaśnawe, ale już jeden z uczniów mojego Pana i Władcy postanowił nam sprezentować dwa kilo.
Po dwóch dniach i pierwszych trzydziestu deko zapytałam męża, czy będzie miał coś przeciwko, jeśli trochę wiśni zużyję w polski tradycyjny sposób. Nie miał.
1)Wiśniówka na chińskiej wódce z tego przepisu.
2)Konfitury wiśniowe z tego przepisu
(zostało pół słoika, resztę wyżarliśmy bezpośrednio z garnka).
A ja się zastanawiam, kiedy upadłam na głowę. Bo przecież musiałam upaść na głowę, skoro nawet nie mam urządzenia do drylowania i każdą wisienkę musiałam odpestkować ręcznie...

2 komentarze:

  1. Anonimowy4/5/13 19:07

    Witam i gratuluje fantastycznego bloga.
    Do odpestkowywania wisni najlepiej sie nadaja mini lyzeczki z MacDonald'sa. Lyzeczki, nie lopatki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Kiedyś się pewnie w końcu do McDonalda wybiorę...

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.