2012-01-13

阿桑 Morwusia

Dzisiaj dosmuca mnie właśnie A Sang 阿桑, tajwańska piosenkarka, zmarła trzy lata temu w wieku 34 lat na raka. Chociaż śpiewała "od zawsze", jej kariera zaczęła się dopiero na 6 lat przed śmiercią, gdy nagrała 葉子 (Liście),

kawałek "na napisy końcowe" do The Rose 薔薇之戀. Wtedy właśnie jej lekko zachrypnięty głos zaczarował Tajwańczyków, a wkrótce cały chińskojęzyczny świat. Jednak już pod koniec 2008 roku okazało się, że ma raka piersi w końcowym stadium. Pół roku później nie żyła.
A tu moja ukochana piosenka: To samotność śpiewa 寂寞在唱歌

A Sang to ostatnio moja czołowa dosmucaczka; jej piosenki wzruszają mnie tak samo nawet po setnym wysłuchaniu...

4 komentarze:

  1. Dzięki za ciekawe info i linki do nagrań.
    Jakieś pół roku temu opracowałem biografię Anity Mui 梅艷芳, aktorki filmowej i piosenkarki (cantopop) z Hongkongu. Zwana była „Azjatycką Madonną”, chociaż zdaniem wielu była „o niebo” lepsza od swej amerykańskiej odpowiedniczki. Anita Mui również zmarła za młodu (1963-2003) - także na raka. Skrócona (znacznie uproszczona na życzenie wydawcy) wersja tejże biografii ukazała się w broszurze do filmu „Ojciec chrzestny z Kantonu” (奇蹟, Miracles, 1989, w reż. Jackie Chana), wydanej w kolekcji POLMEDIA: FILMY DALEKIEGO WSCHODU w czerwcu 2011 r.
    Muszę też dodać, że po zapoznaniu się z kilkoma nagraniami piosenek w wykonaniu Anity, zapragnąłem mieć „jej” znacznie więcej. Choć są to materiały dość trudno dostępne, to jednak udało mi się trochę ich znaleźć , zarówno w sieci, jak również kilka dvd z jej koncertów. GORĄCO POLECAM! szczególnie tym wszystkim, którzy obracając się w zaklętym kręgu AmEuro-kultury często nawet nie mają pojęcia, jak wspaniałe rzeczy robią ich skośnoocy bracia i siostry. Warto również obejrzeć kilka filmów z jej udziałem, a zwłaszcza "Rouge" 胭脂扣 z roku 1988.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Wiedzialam! Wiedzialam, ze jest przynajmniej jedna osoba, ktora chce sie dowiedziec czegos o chinskojezycznych artystach!!! Wiekszosc ludzi mowi, zebym zajela sie kuchnia i antropologia, a z muzyka dala sobie spokoj, bo "tego i tak nikt nie slucha"... Ciesze sie, ze zadales klam temu twierdzeniu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Na pewno ludzi takich, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o chińskich i innych azjatyckich artystach (oraz poznać choćby część ich twórczości) jest znacznie więcej … mimo że nie należą oni raczej do tzw. większości. Niestety, utrudnieniem dla nich jest poważny niedostatek informacji, zwłaszcza takiej ogólnodostępnej, a tym bardziej podanej w formie „łatwej i przyjemnej”. O wiele lepszą sytuację pod tym względem mają „anglojęzyczni”, jako że sporo mogą znaleźć w swoich „bookach” i coraz więcej w necie.
    Ten niedostatek to - po części przynajmniej - „nasza” wina, tzn. tych stosunkowo jeszcze nielicznych ludków, którzy skorzystali z okazji, by nieco bliżej poznać te kultury oraz się w nich rozlubowali! Zbyt często bowiem przyjemność, czerpaną z tych zainteresowań, zachowujemy wyłącznie dla samych siebie, a jeśli już się nią dzielimy to raczej w wąskim kręgu znajomych. Często są temu winne nasze własne kompleksy (wahamy się - bo, czy jakąś „większość” będzie to w ogóle obchodzić!). A przecież trudno liczyć na to, że wyręczy nas w tym radio, tv lub inne media nakierowane na (rzekome) gusta „masowego odbiorcy” - wolą wałkować w kółko te same tematy, uznane przez ich klientów (czyli reklamodawców) za jedyne „chwytliwe”.
    Oczywiście – nikt z nas nie jest w stanie zająć się popularyzacją wszystkiego, co przynależy do tamtych kultur (tradycyjnych i współczesnych), oraz ciekawej, choć mało u nas znanej historii tamtejszych obszarów. Dlatego ja – jedynie dla przykładu - wybrałem sobie kinematografię, a właściwie jej kawałek: filmy o tematyce historycznej (głównie japońskie jidaigeki oraz chińskie wuxia). Oczywiście, nie stronię również od prób opisywania innych ciekawych spraw, na jaki trafiam niejako przy okazji, a które uważam za szczególnie wartościowe, czy wręcz priorytetowe. Mimo że staram się to robić rzetelnie (na miarę własnych możliwości językowych i czasowych), to przecież zdaję sobie sprawę, że w tym co piszę znajdują się liczne błędy i uproszczenia; ale nawet z tym zdołałem się pogodzić, przyjmując że będzie jakiś tam wkład „na dobry początek”, czyli pierwociny rzeczy samej.
    Przyznaję się, Mały Biały Tajfunie, że Ci nieco zazdroszczę: obok cennej i rzadkiej wiedzy, również Twej cudownej „lekkości pióra” … bo właśnie tym sposobem jesteś w stanie rozbudzić ciekawość tej części zainteresowanych, która by mogła (za przeproszeniem) zasnąć przy lekturze antropologicznych rozważań (skądinąd bardzo cennych, tyle że dla innej grupy czytelników). Pozdrawiam Cię zatem najserdeczniej … i trzymaj tak dalej!

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.