Lektura zajęła mi ładnych kilka dni. Choć historie były wciągające i nieźle napisane, szkatułkowość i niespójności czasowe spowodowały, a także irytacja główną bohaterką sprawiły, że trochę się męczyłam. A jednak - warto było. Po pierwsze bestialskość ludzi i humanizm bestii były tu świetnie rozegrane. Po drugie: jeszcze nie czytałam współczesnej chińskiej prozy tak świetnie korespondującej z dawnymi chińskimi bestiariuszami. Po trzecie - i dla mnie chyba najważniejsze - całość odczytałam jak daleko idącą satyrę na współczesne społeczeństwo chińskie. Choć całość dzieje się w wyimaginowanym mieście, problemy społeczne, które się tu pojawiają, mogłyby równie dobrze zostać zaczerpnięte z pierwszych stron chińskich gazet. Czytanie Kronik... jako dzieła fantastycznego byłoby samo w sobie dość interesujące, jednak tak naprawdę najwięcej satysfakcji sprawiło mi znajdowanie odniesień do polityki chińskiej ostatnich siedemdziesięciu lat i szukanie właściwego kontekstu w świecie realnym. W związku z tym była to lektura bardzo zajmująca.
PS. Koniecznie przeczytajcie posłowie tłumaczki, która zresztą zna autorkę, Yan Ge, osobiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.