2023-12-06

Eleganckie Góry 秀山

Najwyższy szczyt gór okalających Tonghai mierzy 2060 metrów nad poziomem morza, tym samym będąc jednym z czterech najwyższych szczytów Yunnanu (a raczej: Yunnanu z czasów mingowskich, gdy jeszcze nie włączono w granice prowincji części Tybetu). Jest to szczyt Eleganckich Gór, które obecnie są w wielkiej części parkiem, mieszczącym wszakże wiele zabytków sakralnych. Dla kogoś, kto po prostu chce przejść się po górach jest to wspaniała miejscówka (oczywiście pod warunkiem, że jestesmy przyzwyczajeni do tego, że chińskie górskie szlaki to po prostu schody), ale dla kogoś lubiącego buddyjskie i taoistyczne świątynki to prawdziwa uczta! Jest ich sporo: taoistyczny Pałac Trzech Urzędników 三元宫, buddyjska świątynia Pu Guang (ku czci tangowskiego mnicha) 普光寺, Pawilon Nefrytowego Cesarza 玉皇阁, Taras-Ku-Ochłodzie 清凉台, taoistyczny Pałac Długowieczności 万寿宫, buddyjska świątynia Opływająca Złotem 涌金寺, buddyjska świątynia Białego Smoka 白龙寺 i parę innych. Biorąc pod uwagę nie tylko to, że naprawdę jest po czym wędrować i co zwiedzać, ale również to, że wiele z tych zabytków jest nawet opisanych po angielsku, naprawdę warto wydać tych 20 yuanów na bilet wstępu - zwłaszcza, jeśli zarezerwujecie sobie trochę więcej czasu na solidne zwiedzanie. 

Historia parku sięga... osiemdziesiątego drugiego roku przed naszą erą. Tak! wiadomości o pierwszych budowlach są sprzed ponad 2000 lat. Jednak obecną strukturę zawdzięcza dynastiom późniejszym, przede wszystkim Tangom, Songom, Mongołom, Mingom i Mandżurom - każda dynastia dodała swoją cegiełkę. Budowle upstrzone są pięknymi kaligrafiami rozmaitych literatów (dzieł w formie napisów na świątyniach, dwuwierszy, tablic i wyrytych znaków jest ponad 250). Gdyby Was zdumiewało, jakim cudem tak odległa historia mogła w ogóle zostać spisana, pamiętajcie, że w III wieku p.n.e., w Okresie Walczących Królestw, Państwo Chu czyli dzisiejszy Syczuan podbiło Yunnan. Szkopuł w tym, że generał, który tego dokonał, Zhuang Qiao, nie mógł tryumfalnie powrócić do państwa Chu, ponieważ ono z kolei zostało w międzyczasie podbite. Dlatego założył Królestwo Dian na południe od Jeziora Dian. Później byli Qinowie, Hanowie, aż w 937 roku Tonghai wraz z innymi miasteczkami zmieniło się w Państwo Dali za sprawą ówczesnego gubernatora tych ziem, Duan Sipinga, który pokonał wrogów, a później rozsmakował się we władzy większej niż gubernatorska. Królestwo Dali trwało aż do podboju mongolskiego. A że Duan Siping rezydował właśnie w Tonghai, stało się ono stolicą wojskowo-polityczno-kulturalną regionu. Wtedy zaczęto na większą skalę zabudowywać Elegancką Górę; każdy władca w czasach pokoju i dobrobytu dodawał coś od siebie. A że już za czasów Duana było tu ponad 100 posągów - sami sobie wyobraźcie skalę. 

Teraz chyba też są czasy dobrobytu. Na przestrzeni ostatnich paru lat w park i świątynie wpakowano tak astronomiczne sumy pieniędzy, że aż mowę odbiera - mowa tu o milionach yuanów. Reperowane są ścieżki, odnawiane świątynie, budowane toalety... A ja tylko trzymam kciuki, żeby przynajmniej postarali się nie zepsuć wszystkiego, nie zabetonować, nie ujednolicić. 

Na co warto zwrócić uwagę? Jedną z najstarszych zachowanych świątyń jest świątynia Pu Guang z 1249 roku. Piękne wrażenie robi Taras-Ku-Ochłodzie za Pałacem Nefrytowego Cesarza wybudowany w 1478 roku. Ale - to bez sensu. O każdym z tych zabytków można napisać jeśli nie książkę, to solidną broszurę. O zabytkach, zdobieniach, napisach, figurach, a także o organizacji przestrzeni i roślinach, niektórych kilkusetlenich, w przyświątynnych ogrodach. Można pójść i badać historię/religię/architekturę krajobrazu albo po prostu iść i się pozachwycać. Jest czym!

Takich pawiloników jest oczywiście sporo; im wyżej, tym bardziej napakowane spragnionymi odpoczynku wycieczkowiczami.
Przy kilku świątyniach są obudowane źródełka; w dawnych czasach ich przeznaczenie mogło być oczywiście rozmaite, ale najczęściej służyły mnichom do czyszczenia swoich misek, a gościom do obmycia się przed wkroczeniem w progi światyni. Wodę do prania czy do mycia czerpało się w innych miejscach.
Woda tak czysta, że aż kusiło, by nią napełnić manierki. Ale pasożyty nie są widoczne na pierwszy rzut oka, a ja kiedyś miałam giardiozę...
jak widać, nie wszystko jeszcze odnowione. Ale prace trwają.

Jest tam tak klimatycznie, tak pusto, tak pięknie! Kiedyś jeszcze tam pojadę. Nie na dwie godziny, a na parę dni. I wchłonę wszystko, co do wchłonięcia. Na pewno!

Oprócz zabytków sakralnych mamy tam i jeden zabytek świecki: jedna z licznych rezydencji Zhu De. Nic szczególnego w porównaniu z tą kunmińską, ale zajrzeć można, bo i tak po drodze. Jednak Tajfuniątko z wycieczki najlepiej zapamiętało nie świątynie, nie rezydencję, ani nawet nie ścieżki i okazy lokalnej flory, a nieoczekiwane spotkanie z kiśćcem srebrzystym - przepięknym lokalnym bażantem. To znaczy podobno przepięknym - my niestety trafiliśmy na szaroburą samiczkę, która wyglądała raczej apetycznie niż pięknie ;) Ale! Następnym razem cię dorwiemy, kiśćcu!

PS. To właśnie słowa takie jak kiściec sprawiają, że nie mogę się rozstać z językiem polskim <3

2 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia pięknej rodzinki w pięknym miejscu, cieszy oko! Ja po prostu kocham Twojego bloga. :)
    Żona pracuje teraz nad modelem ogrodu chińskiego w 3D i naprawdę nie przychodzi mi do głowy lepsze miejsce do szukania zdjęć referencyjnych.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.