O tradycyjnym syczuańskim żarciu można opowiadać godzinami. Dlatego podaruję to sobie i powiem o czymś, co mnie zaskoczyło (a mnie wcale niełatwo zaskoczyć kulinarnie!). O połączeniu najlepszych dwóch rzeczy w świecie.
Uwielbiam chińskie szaszłyczki, czyli shaokao 烧烤. Uwielbiam również smażony ryż.
Właśnie w Chengdu po raz pierwszy i jak dotąd ostatni jadłam ryż usmażony z tym, co się wybrało jako zestaw szaszłyczków.Niebo w gębie! Ciekawe, dlaczego nikt inny na to nie wpadł?...
Prosiłam... Za każdym razem, kiedy piszesz/mówisz "chińskie szaszłyczki", ginie kotek. A kayka robi "Łup!" o najbliższą ścianę ;>
OdpowiedzUsuń:D chyba lepiej, żeby kotek zginął od chińskiego szaszłyczka niż utopiony w stawie? ;)
UsuńJeśli kotek ginie za sprawą szaszłyczka, to znaczy, że zostaje nań przerobiony?
Usuń:D
UsuńPomysł genialny, do wykorzystania wielokrotnego :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMMM pychotka u mnie wlasnie post jest z buffetu chinskiego. Jesz ile chcesz. Najbardziej lubie te ich makarony I sweet and sour chicken balls! Masakra. Naprawde narobilas mi smaka! Thanks for sharing. Have a lovely day!
OdpowiedzUsuńDominica from www.its-dominica.blogspot.co.uk
a próbowałaś w Chengdu 冒菜? dla mnie to zdecydowanie numer jeden :)
OdpowiedzUsuńulubione chengduńskie danie mojego męża ;) Pisałam o nim tutaj: http://baixiaotai.blogspot.com/2014/10/maocai.html
Usuń