Dzieki interesujacym recenzjom (znam recenzentke osobiscie, wiec nie bede Jej obrazac publicznie) dowiedzialam sie, ze podczas chinskiego maratonu zostana zaprezentowane 3 chinskie komedie romantyczne. Nie sprawdzilam recenzji obcojezycznych (po co, skoro znam recenzentke i moge jej ufac?). Poszlam do kina. W kinie najpierw bylo opoznienie - siedzielismy jak balwanki i nikt nam slowa nie rzekl, kiedy to wszystko sie wreszcie zacznie. Nic to. Luksus siedzienia pojedynczo w calym rzedzie poniekad to zrekompensowal (tak, bylo okolo 20 osob, a maraton odbyl sie w najwiekszej chyba sali Arsu). Najpierw byla komedia romantyczna - wiedzialam, ze to na pewno komedia, bo juz ja widzialam :P Byla zabawna i miala calkiem dobrze zrobione napisy - choc wersja chinska byla smieszniejsza. Z tego, co mowi Tlumaczka, angielska wersja byla naprawde do... kitu, wiec i tak brawa dla Tlumaczki :)
Drugi film - Panna mloda z Shangrila. Hmmm... Z pewnoscia zawiera watek... no, moze nie do konca romantyczny, ale przynajmniej opowiada o malzenstwie. Z pewnoscia zawiera tez motywy komediowe. Ale przede wszystkim jest filmem obyczajowym, poniekad dramatem, bo rzecz dotyczy przelamywania tradycji i problemow z tego wynikajacych. Glowna bohaterke grala Zhang Jingchu, swietna, widzialam te osobke w Siedmiu Mieczach i tez byla slodka.
Trzeci film... Droga do domu (dokladne tlumaczenie z tytulu chinskiego: Moj ojciec i matka) nie no, to byla paranoja. I nie mowie o samej historii, nienajgorszej, o milosci (acz komedia to nie byla na pewno, zaczela sie slowami "moj ojciec umarl" i naprawde nie sa to 4 wesela i pogrzeb). Problem w tym, ze napisy przygotowal ktos, kto po pierwsze bardzo niestarannie je przetlumaczyl, a po drugie nie zadbal o najwazniejsze, czyli poprawne ich podlozenie pod obrazy. Coz. Tego tlumacza rowniez znam - i chetnie bym go za spartaczenie roboty publicznie wysmiala, ale bardziej po chrzescijansku bedzie spuscic na to zaslone milosierdzia :P Duza byla w tym filmie rola narratora i w ogole tekstu, wiec bylo to kosmicznie irytujace. Ja i tak mialam lepiej, bo rozumialam wiekszosc tekstu chinskiego, ale laicy musieli sie strasznie wynudzic.
Podsumowujac: klapa. Ciesze sie, ze poszlam, ale nie zaplacilabym za cos takiego 25 zeta :P
Sprostowanie: To, co czytalam przed maratonem na stronie Arsu, to byly streszczenia nie recenzje, a na przyporzadkowanie filmow do gatunku "komedia romantyczna" wpadl Ars, nie moja kolezanka. Tym niemniej czuje sie wystawiona do wiatru :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.