W zachodniej części Kunmingu, tuż przy osiedlu, na którym mieszkamy, znajduje się Park Zachodniej Wspaniałości 西華園. Ponieważ jest blisko, nigdy jeszcze w nim nie byłam tak na dłużej - jeśli nie liczyć zimowego epizodu kilka lat temu, gdy park był jeszcze nieodremontowany. Całe szczęście nasza ukochana uszkarnia* jest tuż koło niego. Dlatego zrobiwszy zakupy mogliśmy znienackowo wstąpić do parku. Nic o nim nie wiedziałam poza tym, że słynie z orchidei. Cóż, teraz pora nieorchideowa (spóźniliśmy się z miesiąc, a następna okazja dopiero na wiosnę), nie te kwiaty cieszyły nasze oczy. Ale, jako że dawny ten ogród w 1998 roku został powtórnie rozplanowany, mogliśmy podziwiać jesienne barwy Kunmingu.
Powolny spacer kamiennymi ścieżkami uzmysłowił mi, dlaczego od pierwszego wejrzenia ten park pokochałam. Było tam... cicho. Oczywiście, przyszliśmy w dzień powszedni, w porze, o której zwykli śmiertelnicy jeszcze pracują, więc cisza nie powinna nas dziwić. Każdy jednak, kto widział jarmarczną atmosferę Parku Szmaragdowozielonego 翠湖公園 albo Parku Wielkiego Widoku 大觀公園, zrozumie, o co mi chodzi.
W wielu miastach w Chinach część małych parczków jest darmowa, druga część biletowana. Zazwyczaj biletowanie zależy nie tylko od powierzchni, ale przede wszystkim od popularności i obecności zabytków. W Kunmingu, niezależnie od typu, parki są schronieniem emerytów – niezliczone pawilony pełne są staruszków śpiewających operę pekińską, ćwiczących grę na erhu bądź taichi-ujących. Zwłaszcza płatne parki są przepełnione – a to dlatego, że nie tylko autobusy są dla emerytów bezpłatne, ale i wejście do parku nic w Kunmingu nie kosztuje. Dlatego jeżdżą staruszkowie po Kunmingu szukając fajnych miejsc do spotkań towarzyskich – i hałasują wprost niemożebnie.
Tutaj było cicho. Park jest położony w miłej okolicy, ale nie jest niczym szczególnym w porównaniu choćby z Parkiem Wielkiego Widoku, który jest położony dosłownie odrobinę dalej. Poza tym jest bezpłatny, czyli będąc emerytem się w żaden sposób nie korzysta. No i najważniejsze – w dni wolne od pracy park ten zalewa morze ludzi. Matki z dziećmi (park jest wygodny nawet dla wózków, co w Kunmingu jest dość niezwykłe) czy całe rodziny piknikujące na dużych polankach nie stanowią upragnionego towarzystwa dla hałaśliwych, ale jednak nieco spokojniejszych staruszków. No i zmora chińskich parków – mały lunapark, serwujący dyskotekową muzykę, który odbiera resztkę chęci do życia. Dlatego jeśli do parków, to tylko w dzień powszedni.
Co w tym parku wartego obejrzenia?
Ano niewiele. Oczywiście, są małe stawy, pawiloniki w chińskim stylu, to, co zwykle w chińskich parkach. Wyróżnia się tylko brama wejściowa, utrzymana w stylu mniejszości Bai, która jednak nie wystarczy, jeśli szukacie atrakcji. Natomiast jeśli szukacie spokoju – to jest właśnie to miejsce. Łagodny powiew pozwala drzewom rozmawiać; powietrze warte jest zaczerpnięcia głębokiego oddechu, jesienne ciężkie złoto szuka odbicia w taflach wód... Będę tam wracać :)
*miejsce, w którym można kupić świeżo ulepione uszka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.