Dawno, dawno temu ludowi Yi przydarzyła się wojna z innym szczepem. I choć Yi to junacy bez bojaźni, liczni niczym mrówki wrogowie zdawali się niepokonani i powoli zmuszali Yi do wycofywania się w wysokie góry. By posiać strach w sercach wrogów, mądry wódz Yi uciekł się był do fortelu: kazał mianowicie swoim żołnierzom wyplatać łapcie z trawy. Cóż w tym takiego przerażającego? Ano, kazał im wyplatać łapcie dwukrotnie większe od przeciętnej stopy męskiej, a potem rozrzucać je wzdłuż dróg. Gdy drugiego dnia je przyuważyli szpiedzy nieprzyjacielskich wojsk, przerażeni wrócili do obozu, opowiadając o wsparciu, jakie otrzymali Yi ze strony olbrzymów - bo któż poza olbrzymami ma tak wielkie stopy?! Chcąc nie chcąc zwolnili wrogowie tempo, żołnierze nieskorzy byli bowiem do zmierzenia się z olbrzymami. Dało to Yi chwilę wytchnienia i czas na wymyślenie knifu, który pozwoliłby im ujść z życiem.
Wódz postawił na ogień. Z nadejściem nocy rozpalono wielkie ognisko, wokół którego maszerowali yijscy wojownicy. Dla kurażu śpiewali sprośne piosenki i tańczyli, coraz weselsi, coraz bardziej pełni animuszu. Zobaczywszy to, wrogowie pierzchli. Przecież gdyby Yi bali się starcia, nie tańczyliby i nie śpiewali wokół ogniska aż do pierwszej jutrzenki...
Taka to historia o yijskich łapciach z trawy obiła mi się o uszy; szukałam ich długo i bezskutecznie, bo Kunming już zbyt światowy na takie wiejskie obuwie. Ale w Chuxiongu można je dostać wszędzie, za mniej więcej półtorej złotego. Oczywiście w normalnych, ludzkich rozmiarach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.