Do położonej w górach świątyni poszliśmy tylko dlatego, że zaczarował mnie ten widok:Nauczyciel Li wie, że nie jestem buddystką, więc stwierdził, że prowadzenie mnie do buddyjskiej świątyni to perły przed wieprze (jeśli chodzi o idiom polski), albo wręcz granie na lutni dla krów (對牛彈琴, co dokładnie oddaje nasz idiom, choć jest tradycyjną przypowiastką chińską); zabiłam go jednak trochę wiedzą na temat buddyzmu, więc jednak tam poszliśmy. I zostaliśmy pół dnia, bo to jest świątynia z klimatem i tym wszystkim, co powinna prawdziwa świątynia posiadać. Poza tym, trzeba się było nacieszyć tym pięćdziesięciogroszowym biletem wstępu, prawda?
Najważniejsza świątynia w Chuxiongu powstała w latach 1378-9, oczywiście etapami, początkowo też nie pod dzisiejszym mianem miała się nazywać Świątynią Strzeżenia Szczęścia 守吉寺, ale jeszcze przed oficjalnym otwarciem najwyższy kapłan poprosił ówcześnie panującego cysorza o wymyślenie lepszej nazwy. Hmmm... To takie typowe dla bogatych, tylko dobrobyt im w głowie, mnie się tam bardziej podobała ta nazwa ze szczęściem... To całe wykańczanie świątyni i proszenie o nazwę trwało dość długo - wszystko udało się ukończyć w 1384 roku - zapewne głównie za sprawą mocno hojnych cesarskich darów.
Dary nie przetrwały. Rewolucja Kulturalna skutecznie ograbiła Chiny z kultury; nasza świątynia i tak miała się nieźle, bo nie został z niej kamień na kamieniu, tylko zmieniono ją w szkołę. Dopiero po 1987 roku zaczęto obiekt traktować z powrotem jako świątynię.
Czci się w niej wiele aspektów Buddy: Budda Sakjamuni, Budda Nieograniczonego Światła Amitabha, leczniczy budda Bhajszadźja a także nieskończeni buddowie tajscy i birmańscy znajdują tu swe schronienie.
Z zabytków najważniejsze są: Jadeitowy Budda, Stary Zegar i inne takie. Oczywiście nie wolno tam robić zdjęć.
Obecnie w świątyni znajduje schronienie około 30 mnichów, którzy mają co robić - obszar jest ogromny, przybywających po poradę ludzi też dużo. Nie będzie przecież przyjmował ich opat, który jest zajęty obowiązkami członka lokalnego rządu...
Mnie zachwyciły miejsca odpoczynku. Warto było się wspinać pod mocno stromą górę dla takiego spokoju, ciszy i kontemplacyjnego nastroju.
Cudowny był wróżbita czekający na klientów jeszcze przed schodami wejściowymi:Uwielbiam też modlitwy wypisywane na czerwonych wstążkach i wieszane na drzewach:Ta o życzeniach zdrowia dla Mamy jest szczególnie ładna :)
Pochodziłam sobie po obiekcie, przyjrzałam się buddom i znowu trochę przystopowałam. Tak, jestem szczęśliwa. Czyż nie o to chodzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.