Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieciaki 孩子. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieciaki 孩子. Pokaż wszystkie posty

2021-08-31

Most do Terabithii

Przeczytałam wspaniałą książkę dla dzieci - w odpowiednim czasie podrzucę ją Tajfuniątku, bo zdecydowanie warto. Nie sądziłam tylko, że uda mi się ją wpleść w azjatyckiego bloga. A jednak! Choć autorka, Katherine Paterson, jest Amerykanką, urodziła się w... Chinach, jako córka misjonarzy. Tu spędziła pierwsze lata życia, a jej pierwszym językiem był chiński. Wyjechali z Chin, gdy zaczęła się wojna z Japonią. Nie koniec jednak na tym! Po studiach chciała wracać (również jako misjonarka) do Chin, jednak Chiny w owym czasie nie wpuszczały obcokrajowców, a już z całą pewnością nie misjonarzy. Pojechała więc do Japonii, gdzie poza misjonarzowaniem starała się poznawać kulturę Japonii i Chin. 

Co mnie tknęło, by sprawdzić, czy aby nie ma jakichś związków? Jedna z postaci drugoplanowych wspomina w JEDNYM zdaniu o studiach w Japonii. Takie rzeczy trzeba sprawdzać :) 

PS. Filmu nie oglądajcie, jest denny. Znikły wszystkie smaczki i została tylko goła historyjka.

2021-08-19

Pięć wiewiórek

 

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.

Dziś wiewiórki i tygrys. Jednak u mnie wyjątkowo nie jako potwory rodem z opowieści z dreszczykiem, a z... dziecięcej rymowanki - wyliczanki, która ma jeszcze tę zaletę, że można przy jej pomocy nauczyć dziecko, ile właściwie posiada ono paluszków u każdej rączki i stópki ;)

一二三四五,

1 2 3 4 5 

上山打老虎。

[Idziemy] w góry, polować na tygrysa 

老虎没打到,

z tygrysem się nie udało

打到小松鼠。 

ale udało się upolować małe wiewiórki.

松鼠有几只?

Ile tych wiewiórek?

让我数一数。 

Niech no policzę

数来又数去,

Jak by nie liczyć,

一二三四五。 

1 2 3 4 5. 

Istnieją też inne wersje, jednak dużo mniej rozpowszechnione:

一二三四五,

1 2 3 4 5

上山打老虎,

[Idziemy] w góry, polować na tygrysa

老虎没在家,

Tygrysa nie ma w domu

打个电话找找他,

zadzwonię do niego

老虎老虎你在哪,

"tygrysie, tygrysie, gdzieżeś?

我找你好辛苦 

Strasznie się napracowałem, żeby cię złapać!"

I jeszcze taka:

一二三四五,

1 2 3 4 5 

上山打老虎。

[Idziemy] w góry, polować na tygrysa 

老虎不在家,

tygrysa nie ma w domu,

放屁就是他.

a on puścił bąka.

Wyliczanki jak to wyliczanki - sensu w nich mało, ale mają być śmieszne. Tylko, że ten purnonsens jest odpowiedni raczej dla starszych dzieci. Tajfuniątko dziś się z tych wierszyków śmieje, ale gdy była mała, gdy usłyszała, że zamiast tygrysa zostaną zabite wiewiórki, jej rozdzierający płacz było chyba słychać na drugim końcu świata...

Tutaj poczytacie o strasznej japońskiej wiewiórze.

2020-06-01

Dawno, dawno temu 从前

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.

从前有座山,
Dawno, dawno temu była sobie góra
山里有个庙,
na tej górze stała świątynia
庙里有个老和尚,
w świątyni mieszkał stary mnich
老和尚给小和尚讲故事。
który opowiadał małemu mnichowi historię.
故事是这样的:
A historia ta brzmiała tak:
从前有座山,
dawno, dawno temu była sobie góra
山里有座庙...
na tej górze stała świątynia...

... czyli Siała baba mak w chińskim wydaniu. Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy Tajfuniątka, kiedy ZB dotarł do czwartego powtórzenia, a ona się wreszcie zorientowała, że dalej będzie tak samo.
Druga wersja tej historii jest chyba odrobinę zabawniejsza:
从前有座山,
Dawno, dawno temu była sobie góra
山里有个庙,
na górze stała świątynia
庙里有个老和尚在讲故事,
w świątyni stary mnich opowiadał historię
讲的什么呀,
jaką?
从前有座山,
dawno, dawno temu była sobie góra
山里有座庙,
na górze stała świątynia
庙里有个盆,
w świątyni była misa
盆里有个钵,
w misie była żebracza miska
钵里有个碗,
w żebraczej misce była miseczka
碗里有个匙,
w miseczce była łyżeczka
匙里有个花生仁,
na łyżeczce był fistaszek
我吃了,
ja zjadłam
你谗了,
ty zgłodniałeś
我的故事讲完了。
i koniec bajeczki.

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!

A tutaj poczytacie o nie do końca japońskich dzieciach.

2014-01-23

ach, te dzieciaki...

Jak wiele chińskich osiedli, nasze również wyposażone jest w plac zabaw dla staruszków. Nie, nie dla tych, którzy zdziecinnieli. Są to po prostu zestawy przyrządów do ćwiczeń, obliczonych na poprawę koordynacji i umiarkowany wysiłek. Idealne dla takiej staruszki, jak ja.
Chodzę tam sobie kilka razy w tygodniu; spowszedniałam już staruszkom i młodym matkom. Jedyna grupa, która nigdy nie traci zainteresowania długonosą białaską to oczywiście dzieci.
Ćwiczę sobie spokojnie, słuchając muzyczki, ale i bezczelnie podsłuchując - z pełną premedytacją włączam muzykę na tyle cicho, żeby dało się słyszeć otoczenie. Dzieci pytlują.
-O, zobacz, tam jest obcokrajowiec!
-Skąd wiesz, że obcokrajowiec?
-Babcia mi mówiła, bo popatrz, ona ma białą skórę i jest gruba (żachnęłam się, ale w sumie...)
-Co ona tutaj robi?
-Nie wiem.
-To może zapytamy?
-No coś ty, zgłupiałeś? Do obcokrajowca nie można powiedzieć "ni hao", bo nie zrozumie, trzeba powiedzieć "halou", bo oni rozumieją tylko po angielsku.
Tutaj postanowiłam się włączyć. Zerknęłam na dziewuszkę, która uważa, że obcokrajowcy mówią tylko po angielsku i pytam nienaganną chińszczyzną: jesteś pewna?
Tak przestraszyłam biedne dzieciaki, że aż sobie poszły...

2013-07-16

kultura osobista 素質

Mike to miłe dziecko. Zawsze pamięta, żeby zdjąć buty, gdy przychodzi na korepetycje z angielskiego, grzecznie siedzi na twardym krześle i naprawdę zastanawia się nad odpowiedziami, a nie stara się przeczekać te dwie godziny. Gdy podczas pierwszej lekcji zapytałam go, dlaczego chce się uczyć angielskiego, zamiast spojrzeć na mnie z politowaniem i odpowiedzieć, że rodzice mu kazali, jak odpowiada większość dzieci, powiedział, że odkąd potrafi korzystać z anglojęzycznej wikipedii, dowiedział się wielu fascynujących rzeczy. Jak na jedenastoletniego chłopca jest naprawdę niezwykły.
Zajęcia zawsze luźno zahaczają o artykuły, które zadał mu do przeczytania inny nauczyciel angielskiego. Były już piramidy, koparki, nobliści, a wczoraj biografie gwiazd. To zawsze jest tylko punkt wyjścia: czyta artykuł, poprawiam mu wymowę, tłumaczę co trudniejsze sformułowania, a potem dyskutujemy. Wczoraj, przy dyskusji o biografii gwiazdy - wybrał sobie mojego ulubionego Andy'ego Lau - omawialiśmy różnice między filmami z Hongkongu i Chin.
W międzyczasie zdołałam się dowiedzieć, że rodzice planują go wysłać za granicę, jak tylko trochę podrośnie i będzie samodzielny. Nie chcą, żeby dorastał w Chinach i był na nie skazany - a że mają jakiegoś pociotka w Australii, zapewne Mike wyląduje właśnie tam. Pytam, czy chce jechać, czy tylko rodzice mu każą. On mówi, że marzy o wyjeździe. Pytam dlaczego - zaintrygował mnie fakt, że chłopak jest tak nastawiony na wyjazd, choć chłopcy w jego wieku zazwyczaj lubią swoich kolegów w szkole i swoje środowisko, ani im w głowie wyjazdy.
"Chcę wyjechać, bo... (tu zabrakło mu słowa, więc je szybko przetłumaczyłam z chińskiego) kultura osobista Chińczyków jest tak okropnie niska. Nie śmiej się, to poważny problem. Wiesz, że w Kunmingu mamy nowe lotnisko (Lotnisko Długiej Wody, działa od roku)? Wiesz, że po wybudowaniu lotniska setki ludzi jeździły tam się przespać i umyć, bo są bezpłatne ubikacje? Ale może nie wiesz, że są tam automatyczne krany. No więc są. Ci ludzie, pochodzący ze wsi, nie wiedzieli, jak się ich używa, próbowali odkręcać wodę na siłę i połamali kilkaset kranów. Kilkaset, rozumiesz? W ciągu roku od zbudowania kilkaset kranów zostało zniszczonych przez tych wieśniaków!".
Rozumiem, że w głowie mu się to nie mieści, ale próbuję tłumaczyć: wiesz, skoro są ze wsi i nigdy nie widzieli takich kranów, to nic dziwnego, że je poniszczyli, prawda? Przecież nie zrobili tego specjalnie...
Mike patrzy na mnie ze smutnym uśmiechem i mówi: "Mam jedenaście lat i codziennie napotykam bardzo wiele rzeczy, których nie rozumiem i nie umiem używać. Ale ja, jeśli czegoś nie rozumiem, to pytam, jak tego użyć, zamiast niszczyć".

2013-04-27

psychodeliczne zające


a jednak dzieci są przerażające...

Dlatego w sumie nie żałuję, że wczoraj skończyłam współpracować z firmą, która wynajmowała mnie jako nauczycielkę angielskiego okolicznym przedszkolom.
W mojej prawie dwuletniej karierze nauczycielki poznałam pięści i kopniaki rozwydrzonych bachorów, nauczycielki, które tłuką dzieci i na nie drą ryja (naprawdę ciężko to inaczej nazwać), przedszkola, w którym pięcioletnie dzieci nie potrafią jeszcze myć zębów itd. Poznałam też świetne pedagożki, cudowne brzdące, które ładowały mi się na kolana, wspaniałych ludzi. Niestety tych pierwszych było więcej i bardziej zapadły mi w pamięć. Jeszcze bardziej niestety: wyrzucono mnie z pracy przy pomocy fałszywych oskarżeń, których nikt nie próbował nawet zweryfikować. Wylano mnie, bo na moje miejsce czekał już ktoś inny, Australijczyk. Wiadomo, native speaker lepszy od Polki...
Zamknęłam ten etap. Dobrze. Od dziś mogę znów niecierpliwie czekać tego, co mi życie przyniesie :)
Przy okazji z góry przepraszam serdecznie wszystkich Czytelników - nie zawsze będzie mi się udawać wrzucać coś codziennie. Muszę się zastanowić, co dalej, a że nie mam podzielnej uwagi, w trakcie zastanawiania nie potrafię pisać ;)
A dzieci nadal lubię, ale wolę, gdy występują pojedynczo, a nie stadami :P

2013-04-22

dumpling

Uczę dzieci nazw produktów spożywczych: ryż, makaron, chleb, pierogi. Ponieważ "dumpling" wydaje się być szczególnie trudny, powtarzam słowo wielokrotnie i w końcu mówię, że każda osoba, która będzie potrafiła to powiedzieć, będzie mogła mi przybić piątkę. Pierwsza dziesiątka dzieci powtórzyła wyraz niemal bezbłędnie, już byłam ucieszona, że moje metody nauczania odnoszą spektakularny sukces, gdy jedenaste w kolejce dziecko, z przejęciem i najlepszymi chęciami mówi: 打不赢! Da-bu-ying czyli nie wygrasz!...

2012-12-31

yellow個屁!

Uczę trzylatki kolorów. Biorę drewniane klocki i obiecuję, że ta osoba, która powie poprawnie, jakiego koloru klocek trzymam w dłoni, będzie mogła wziąć udział w następnej zabawie. Po czym zaczynam obchodzić klasę z klockiem w dłoni, stając przed oczyma każdego dziecka na dosłownie sekundę; tylko dziecko siedzące naprzeciwko ma prawo odpowiedzieć, więc nic nie daje wyrywanie się przedwczesne - jeśli nawet powiesz poprawnie, skorzysta na tym twój rywal. Oczywiście, dzieci i tak wykrzykują kolor, bo się niecierpliwią, ale ja z żelazną konsekwencją biorę do zabawy tylko te, które odpowiedziały we właściwym momencie. Dzieci są nieprawdopodobnie podekscytowane, widać, że usiedzieć nie mogą, jeśli wiedzą; jeśli nie wiedzą, próbują zgadywać. Pokazuję niebieski klocek, już kilka osób się zacięło, a teraz jeden z największych urwisów strzela: yellow!!!! Potrząsam głową, że jednak nie, a jego najlepszy przyjaciel z drwiącym uśmieszkiem komentuje: yellow個屁! co w wolnym tłumaczeniu oznacza "dupa a nie żółty" i tryumfalnie odpowiada: blue!
Uwielbiam rozumieć kolokwializmy, którymi sypią dzieci :D Zwłaszcza te, za które ich rodzice by się mocno speszyli...

2012-12-25

wesoła choinka

Uczyłam dzieci słownictwa bożonarodzeniowego. Że Christmas Tree, że Santa Claus, że jingle bells itp. Na koniec żegnam się z dziećmi "Merry Christmas!", a one odpowiadają: "Merry Christmas...Tree!" - dodają z rozpędu.
Niniejszym życzę wszystkim Czytelnikom Merry Christmas Tree!

2012-12-21

praca

W każdym z moich przedszkoli pojawiam się raz w tygodniu. Skutek: dziś wchodzę do klasy, a dzieciaki, zamiast grzecznego "dzień dobry, pani nauczycielko!" krzyczą: "hurra, piątek!!!"
*
Bawimy się w grę zwaną "moving chair". Gra polega na tym, że dzieciaki trzymają fisze (to zgrubienie od fiszki, a nie anglicyzm wędkarski) z rysunkami przedstawiającymi słowa, których mają się nauczyć, ja je po kolei wywołuję tymi słowami do położenia fisz na krześle, które trzymam w dłoniach, ale zadanie jest utrudnione, bo tym krzesłem poruszam. W grupach młodszych dzieci krzesło rusza się tylko troszeczkę, ale ze starszakami gonię po całej sali. Oczywiście, cała klasa zawsze skanduje "加油!", żeby wesprzeć duchem goniące krzesło dziecko. Dziś, ku najwyższemu zdumieniu, usłyszałam, "英語老師加油!" czyli skandowanie dodające ducha nauczycielce angielskiego. I tylko nie wiem, czy to mnie tak kochają, czy to ten dzieciak jest taki przez wszystkich znienawidzony :D
*
Ostatnia klasa, wita mnie pieszczoch, który zawsze się podlizuje - a to, że krzesło przyniesie, a to, że wody doleje do mojej herbatki, a to porozmawia o pogodzie i powie, że mnie kocha, upraszając mnie, bym się dała pocałować. Dziś było nie inaczej:
Mały: - Nauczycielko, kocham Cię!
Ja: - Dziękuję serdecznie!
Mały: - A mogę Cię pocałować?
Ja: - Możesz, ale tylko w policzek (różne mu już pomysły do głowy wpadały).
Mały: (cmoka głośno i soczyście, z ukontentowaniem).
Ja: (powstrzymuję cudem odruch szczegółowego wytarcia twarzy i staram się uśmiechnąć).
Mały: - A mogę się pobawić mikrofonem (noszę mikrofon z małym głośniczkiem, żeby nie stracić doszczętnie głosu)?
Ja: - Chyba śnisz!
Mały: (obraża się i odchodzi, mówiąc)- Wcale Cię nie kocham i sobie idę, na zawsze!
Oczywiście, tuż po zajęciach znowu mnie kochał. Ależ ta dzisiejsza młodzież niestabilna emocjonalnie...

2012-10-18

diabełki => aniołki 調皮鬼變成天使啦!

Uczę taką jedną klasę pełną urwipołciów. I jeśli mówię "pełną", to znaczy, że jest to 30 sztuk, a nie marnych kilkanaście, jak w naszych przedszkolach. Pyskate jak pięciolatki, chociaż dopiero zaczęli naukę; jeśli trzyletnie małpię się tak zachowuje, strach pomyśleć, co będzie za dwa lata...
Rozrabiają cały czas, nie dają dojść do głosu, podnoszą ręce na nauczycieli. Widać od razu niemoc wychowawców, rodziców, no i niestety również moją. Jak do tej pory wszelkie próby wprowadzenia dyscypliny spełzały na niczym - bo przecież żadne dziecko nie posłucha, jeśli stojące obok nauczycielki sobie paplają, chociaż ja się dwoję i troję, żeby było cicho. Właściwie już straciłam nadzieję, że będzie lepiej, aż tu nagle... CUD! Wchodzę do klasy, dzieci grzecznie siedzą, bez krzyków współpracują całe 25 minut, tylko te przerażone oczęta mówiły mi, że coś jest nie tak.
Zanim zdążyłam po lekcji podejść do wychowawczyni i zapytać, jakiego znalazła na te małe diabły haka, największy klasowy lowelas, ładujący się jak bez mała Kocio na kolanka, podchodzi, przytula się do moich nóg i przymilnym, jak to on, głosikiem, pyta: psze pani, a czy to prawda, że jak będziemy niegrzeczni, to nas Pani zabierze do Hameryki i sprzeda białasom? ("老司", 我們不聽話您真的要帶我們去"梅國"賣給老外嗎?)

2012-03-31

Kijaneczki szukają mamy 小蝌蚪找媽媽

Zakochałam się, znowu... Tym razem w pięknej, starej chińskiej kreskówce o kijankach. Trwająca zaledwie kwadrans bajka opowiada o tym, jak kijanki próbują odszukać mamę i napotykają różne stworzenia wodne - kraby, żółwie, krewetki. Nie wiedząc, jak mama wygląda, z nadzieją rzucają się do każdego z tych stworzeń, a te im mówią, że nie, to nie ja, mama ma biały brzuszek, nie, to nie ja, mama ma cztery łapki, nie, to nie ja... i tak dalej. Taka sobie niby zwykła bajka, ale jest utrzymana w stylu tradycyjnych chińskich malowideł - piękna!!! No, urzekająca. I ścieżka dźwiękowa prawie jak w operze chińskiej - same tradycyjne instrumenty. Zresztą - zobaczcie sami:

2011-12-09

cos na poprawe humoru

Dzien zaczal sie fatalnie. Po pierwsze zrozumialam, dlaczego wczoraj MUSIALAM zezrec caly zapas czekolady. Po drugie - problem wystapil niespodziewanie i dlatego mialam zaplanowane mocno aktywne zajecia w przedszkolu, niech to dunder swisnie! Jakby tego bylo malo, w drodze na wieczorne zajecia pekl mi lancuch w Blekitnym Rumaku i musialam go zatachac na plecach do warsztatu. No dramat po prostu, a w dodatku drazni mnie tykanie budzika, na pohybel!
Humor poprawily mi dzieciaki. Moja ulubiona klasa, zajecia z mowionego angielskiego trzy razy w tygodniu, przedzial wiekowy od 6 do 9, rewelacyjne bachory. Ostatnio uczyli sie owocow, wiec ich w poniedzialek zabralam do knajpy,


zeby sami sobie zamowili soki u anglojezycznej obslugi i zeby sami musieli odpowiadac na podchwytliwe pytania typu: z lodem czy bez? z cukrem czy z miodem? Bawilismy sie przednio - jak zwykle z ta klasa, naprawde sie z nimi dobrze dogaduje.
Tak wiec dzisiejesze zajecia moge z reka na sercu zaliczyc do udanych. A potem poszlam do sklepu z owocami... I okazalo sie, ze zaczal sie sezon na oskomiany pospolite czyli karambole, czyli gwiezdziste owoce. 4 zlote za kilogram. Dwie male sztuki za 80 groszy. Kocham, kocham, kocham oskomiany!!!!
***
Zanim zdazylam sie dobrac do moich gwiazdek kochanych, zostalam rozlozona na lopatki. Wyglada na to, ze moja siostrzyczka naprawde sobie do serca wziela wydanie mnie za maz, rozdaje moj numer telefonu na prawo i lewo. Dzis do mnie zadzwonil spiewak opery pekinskiej, wypalil, ze nie ma dziewczyny i ze slyszal, ze ladnie spiewam, a skoro lubie muzyke, to na pewno sie dogadamy i bedziemy do siebie pasowac po pierwsze, a po drugie mozemy pomyslec o jakims wspolnym biznesie :D

2011-12-06

klasowka 考試

Bylo dyktando. Panika powszechna, bo pierwszy raz zrobilam im sprawdzian. Porozsadzani, zeby nie sciagali, powazny wyraz twarzy. Osiem wyrazow - czesci garderoby, owoce i przybory szkolne.


Prawie wszyscy zdali - czyli potrafili narysowac to, co uslyszeli :D

2011-11-18

wszystkie dzieci nasze są :)

Two little black birds
Sitting on the hill

One named Jack and one named Jill.
Fly away Jack:

Fly away Jill!
Come back Jack! Come back Jill!

2011-11-17

a moja Mama 我的媽咪

Zanim zaczynam lekcje, wlaczam pomoce multimedialne. Dzieciaki zawsze wowczas podbiegaja i sie przytulaja, sprzedajac jednoczesnie nowinki.
- a moja Mama kupila mi nowe buty, popatrz!
- a moja Mama pojechala do Babci!
- a moja Mama uderzyla Tate...

在幼兒園上課之前我總是先把東西準備好: 電腦, 碟子, 玩具. 那時候孩子們跑過來擁抱我, 跟我分享他們生活沒一個小細節.
--我的媽咪給我買新鞋子,你看看!
--我的媽咪克外婆那裡克 (=我的媽咪去看外婆, 雲南方言)!
--我的媽咪打我的爸爸......