Jednym z bardzo typowych buddyjskich dobrowróżbnych obrazków jest wizerunek buddy otoczonego pięciorgiem baraszkująch dzieci (oczywiście chłopców). Można go znaleźć zarówno w postaci kaligrafii na ścianach, jak i na porcelanie tudzież brązie, a także wyrzeźbiony w drewnie czy żadach - nie tylko w celach sakralnych, czyli dla świątyń, a dostępny dla każdego. Co ciekawe, ten sam wizerunek jest znany pod co najmniej kilkoma nazwami: pięcioro synów bawi się (z) buddą, pięcioro synów rozrabia z buddą 五子鬧佛, pięcioro synów walczy z buddą 五子戰佛, pięcioro synów rozrabia z Maitreją 五子勒彌勒... Bez względu jednak na użytą nazwę, sam wizerunek jest podobny: piątka dzieciaków obłazi ze wszech stron uśmiechniętego, dobrotliwego buddę i dokazuje, ile wlezie. Szalenie radosna scenka, prawda?
Dlaczego jednak tych chłopców jest akurat pięciu?
Są różne domysły. Może przedstawiają Pięciu Bogów Szczęścia? A może chodzi o pięć pożądań: pragnienie pieniędzy, seksu, sławy, łakomstwo i lenistwo? A może pięć szczęść żywota ludzkiego: długowieczność, bogactwo, zdrowie, umiłowanie cnoty oraz spokojna śmierć. Obojętnie jednak, co wyrażają chłopaki - najważniejsze to jak centralna postać, czyli Maitreja, radzi sobie z tymi wyzwaniami.
Czy aby na pewno jest to Maitreja? Choć tak jest podpisany nawet na naszej dzisiejszej kaligrafii, w żadnej księdze buddyjskiej nie znajdziemy opisów Maitrei z dziećmi. Są one za to spotykane w opowieściach o Śmiejącym Się Buddzie, który był lub nie był jednym ze wcieleń Maitrei. On to zawsze był otoczony dzieciakami. Zgodnie z jedną z legend, Avalokiteśwara podarowała mu kiedyś dno kwiatu lotosu wypełnione owocami. On jak zwykle wrzucił wszystko do swej torby, jednak zanim się spostrzegł, zamiast lotosów wylazło z niej pięcioro dzieci. Ponoć to właśnie stąd teoria o pięciu szczęściach - przecież Bogini Miłosierdzia nie dałaby buddzie trosk i pożądań, a tylko błogosławieństwa.
A jednak - w najwcześniejszych malowidłach ilość smarkaterii dochodziła nawet do osiemnastu sztuk. Pod koniec dynastii Ming ich liczba zmniejszyła się do dzisiątki, a pod koniec dynastii Qing została już tylko połowa. Są tacy, którzy twierdzą, że buddyści od zawsze wiedzieli, że przyrost naturalny będzie się z czasem zmniejszać...
Tym, co pozostało niezmienne, jest jednak sam budda, z jego życzliwością, optymizmem, miłosierdziem i mądrością. Przyjrzyjmy się szkrabom: jeden próbuje buddzie zrobić dziurę w uchu, inny szarpie za jego ubranie... Obojętnie jednak, jak bardzo pięciu łobuzów naprzykrza się buddzie, on otacza ich taką samą wyrozumiałością i czułością. A może... obojętnością? Prawdziwa cnota pozostaje obojętna zarówno wobec pragnień, jak i wobec szczęść, które się jej przytrafią. Serce buddy jest nieporuszone jak lustro wody: możesz wrzucić do tego jeziora kamień, ale lustro zaraz znów się zrobi gładkie.
W różnych wersjach dzieci te mogą różnie wyglądać; mogą na przykład mieć atrybuty wiążące je z jakimś konkretnym znaczeniem, jednak akurat tutaj dłonie chłopców są puste; nie dzierżą ani wazonu, który symbolizuje pokój i pomyślność, ani liczydła, które zwiastuje bogactwo. Pozostaje więc tylko ciepły uśmiech buddy, który nie daje się wciągnąć w chłopięce zaczepki i który ze spokojem w sercu zaczyna każdy kolejny dzień.
Czego życzę sobie - i Wam, kochani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.