2025-05-19

Słowa są jak ptaki, które uczymy śpiewać

Zupełnym przypadkiem przeczytałam tę książkę Daniela Tammeta - i bardzo się cieszę, że na nią trafiłam. Dobrze, że nie skupiłam się ani na podtytule (O znaczeniach i tajemnicach języka), ani na opisie z tylnej okładki! Mogłabym wtedy oczekiwać dzieła choć na poły naukowego, a przynajmniej popularnonaukowego. Ja jednak lekturę rozpoczęłam bez żadnych oczekiwań, nie wiedząc, kim jest autor ani czego się po nim spodziewać. Dlatego oczarowały mnie osobiste opowieści Daniela o rozmaitych językach - od języków wymierających, przez języki sztuczne, po języki specyficzne dla sytuacji i formy użycia - np. język telefoniczny. Wszystko, co nagle autora zainteresowało, a on postanawiał, że w takim razie spróbuje się dowiedzieć o danej językowej kwestii więcej. Och! Rozumiem go doskonale. Spektrum moich zainteresowań też jest szerokie i też na wszystko rzucam się z wielką zachłannością i radością. Może powinnam się przebadać?... 
Ciekawostki zgromadzone w tym zbiorze esejów w większości były dla mnie tak samo ciekawe, jak dla autora, więc lekturę pochłonęłam szybko i z przyjemnością (wiecie, skąd się wzięło słowo "hello" i polskie halo? Czternastowieczny okrzyk poganiający psy się kłania!). A dla Was tradycyjnie mam kilka cytatów. 

W bibliotece miejskiej miałem swobodny dostęp do półek. Mogłem przebierać do woli. [...] Po części czytałem je dla zapisków na marginesach pozostawionych przez uprzednich czytelników - nabazgranych pośpiesznie słów aprobaty, niezgody lub zdziwienia, które stanowiły nieoczekiwany komentarz do poszczególnych zdań i akapitów. Czytałem te książki także dla zagiętych rogów, odciśniętych palców i plam po kawie, które przypominały mi, że książka jest obiektem społecznym - bramą między światem wewnętrzym i zewnętrznym. 
Jeśli słowo działa, nie bójmy się go używać. (Erin McKean) 
Jesteśmy tym, co mówimy - być może, do pewnego stopnia. Każdy głos niesie pewne cechy osobowości - introwersję jednego, ekstrawersję kogoś innego. Każdy głos - choćby przez używane warianty leksykalne lub fonetyczne - ujawnia swoją przeszłość. Ale słownictwo nie jest dane raz na zawsze. Słowa, niezależnie od pochodzenia, mają tylko taki sens, jaki im nadamy. To my jesteśmy nauczycielami, a nie one. Musimy ożywiać słowa naszą wyobraźnią, by osiągnąć biegłość lub "inteligencję werbalną". Słowa są jak ptaki, które uczymy śpiewać. 
*
Biskup ten odczytał w kościele przekład Hieronima opowieści o Jonaszu, czym wywołał w ławach wielkie poruszenie. Przeczytał, że Bóg dał Jonaszowi liście hedery ("bluszczu"), by ten mógł osłonić się od słońca. Odezwały się gniewne wołania. Bluszczu? Jakiego bluszczu? Freski ukazują, jak Jonasz odpoczywa w chłodnym cieniu tykwy. O tykwie mówiła także Septuaginta (dzisiejsi badacze identyfikują hebrajskie kikajon raczej z rącznikiem pospolitym). "Tykwa! Tykwa!", chórem krzyczeli wierni. Biskup zamilkł. Przerwał czytanie, obawiając się, że utraci władzę nad swoim stadem. 
W innym miejscu [Marcin Luter] porównywał tłumacza do oracza, który wygładza swoje bruzdy, aż w końcu czytelnik będzie mógł przebiec wzrokiem trzy lub cztery strony, nie zauważając, że kiedyś były pełne grud i kamieni. 

Podsumowując - jeśli nie jesteście lingwistami, ale interesujecie się językami albo po prostu światem - na pewno znajdziecie tu coś dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.