Opowiadałam Wam już o "dachowcach", czyli magicznych stworzeniach pilnujących chińskich dachów. Mamy smokoryby wieńczące kalenice, dziewięć bestii na budynkach cesarskich i świątyniach i tak dalej. Jednym z takich stworzeń jest najbardziej charakterystyczna koza na dachu. Taka z rogami.
Powiedzcie, błagam, że widzicie rogi! Wiecie, ta bestia najbardziej wewnętrzna. No rogi, jak babcię kocham!
Tylko, że chaofeng ma jeszcze skrzydła. A "rogi" to tak naprawdę czub na łbie feniksa. Fenghuanga znaczy. Bowiem chaofeng jest mieszańcem smoczofeniksowym, a przynajmniej smoczoptasim...
Trochę lepiej to widać na chaofengu wolnostojącym:
Tutaj, skubany, rogów nie ma... Ech.
Tak to moja koza okazała się być mitycznym ptasiogadzim bękartem. Chaofeng lubi ryzyko i pakuje się w kłopoty, z których jednak wychodzi cało i zdrowo. Dlatego kiedy zdobi cztery rogi dachów, odstrasza wszelkie zło, zarówno ze strony demonów, jak i zwykłych katastrof naturalnych. Łatwo go pomylić ze smokorybą chiwen. I, jak mogliście zobaczyć, z kozą...
Tutaj poczytacie o niezwykłej japońskiej hybrydzie.
No oczywiście, że ma rogi.
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Dla mnie już zawsze będzie kozą!
Usuń