Ciekawostka przyrodnicza: dzień przed Halloween poszłam z Tajfuniątkiem kupić świątecznych dobroci i okazało się, że nie mają. Pytam, kiedy powinnam przyjść następnego dnia, żeby się załapać, a pani ekspedientka odpowiada: nie wiem, czy w ogóle coś będzie. Zaskoczona mówię: ale to przecież słodycze halloweenowe! Pani patrzy na mnie jak na kosmitkę, więc dokańczam, bo ewidentnie nie rozumie - a przecież właśnie jutro jest Halloween! Pani jednak patrzyła na mnie dalej jakbym była jakaś dziwna, więc machnęłam ręką i poszłam... Najciekawsze, że tak jest co rok - od paru lat kupuję dla małej helołinowe przysmaki właśnie tutaj i zawsze są cyrki. Całe szczęście, mieliśmy w planach całkiem inny Halloween i przysmaki z tej piekarni nie były nam żywcem do niczego potrzebne.
Następnymi miejscami, które kombinują z rozmaitymi zachodnimi świętami, są oczywiście szkoły angielskiego i tym podobne miejsca. Nie tylko dekorują, ale też urządzają obchody z przebierankami i cukierkami.
Dzieciaki się świetnie bawiły, objadły, nacieszyły strojami i makijażem, a także pomysłowym wystrojem. I był tylko jeden problem: ponieważ impreza odbywała się w godzinach 12-16, Tajfuniątko ominęła niestety sjesta. A to sprawiło, że koło czwartej zachowywała się już jak najprawdziwszy potwór - niby adekwatnie, ale jednak męcząco. Zabrałam przebodźcowane dziecię do domu; padła i spała jak niemowlę do samego rana.
Niby mogę mieć w nosie Halloween - bo przecież to nie nasza tradycja, ple ple ple. Ale ta radość! Najpierw wyczekiwanie, kiedy wreszcie nadejdzie, a potem tyyyyle dobrej zabawy! Już nie mówiąc o tym, że miała okazję poćwiczyć angielski, bo w Lost Garden wszyscy mówią właśnie w tym języku. Same plusy! Za rok też pójdziemy.
Nigdy do tego swieta nie bylam nastawiona entuzjastycznie, bo nie bylam do niego przyzwyczajona. Obce ci ono w naszej tradycji. Ale to w jaki sposob je opisalas narobilo mi smaka:))
OdpowiedzUsuńTutaj gdzie mieszkam nie obchodza. Kiedys probowaly dzieciaki rozpoczac, ale umarlo smiercia naturalna. Co prawda rok temu, pomimo ograniczen, slyszalam w sasiedztwie, gdzies na prywatnej posesji, zabawe heeloweenowa, ale nic poza tym:)
A Corka Twoja to prawdziwy motylek:)
Dla mnie od tradycji ważniejsza jest chyba okazja - jakakolwiek - do wspólnej zabawy, a jeśli można przy tym zrobić coś innego niż zwykle, to jeszcze lepiej :) Ideałem byłoby dla mnie życie w miejscu wielokulturowym i uczestniczenie w wydarzeniach wielu grup. No ale jak się nie ma, co się lubi, to można próbować stworzyć coś, co się lubi ;)
Usuń