2021-11-30

Nad zbiornikiem zaporowym Czysty Strumień 清溪水库

W prezencie urodzinowym pojechałam z koleżanką na wycieczkę. Wszystko mnie w tym wyjeździe cieszyło: fakt, że wyrwę się z Kunmingu, to, że oderwę się od najbliższej rodziny, ale też to, że przez tydzień będę miała w bezpośrednim otoczeniu same dorosłe osoby. Ale smaczków jest więcej: pojechałyśmy na kilka dni do Lijiangu, a z niego do słynnego Wąwozu Skaczącego Tygrysa. Miałyśmy czas na zwiedzanie, łażenie po górach, kawę na tarasie, obżarstwo, pogaduchy i oczywiście robienie zdjęć. W dodatku w obie strony jechałyśmy szybkim pociągiem! Ja oprócz tego przeczytałam dwie książki - odkąd Tajfuniątko jest mobilne, nie udało mi się dokonać takiej sztuki. Jakby tego wszystkiego było mało, dzień po naszym wyjeździe w Kunmingu nastąpiło załamanie pogody i kiedy wszyscy kunmińczycy szczękali zębami, my grzałyśmy się w ostrym, górskim słońcu. Idealnie!

W związku z obopólną niechęcią do tak zwanej starówki w Lijiangu, zamieszkałyśmy na obrzeżach miasta, w wioseczce, która wszakże została już wchłonięta przez miasto, położonej nad zbiornikiem zaporowym Czysty Strumień 清溪水库. Zbiornik zaporowy został upiększony parkiem, takim dość konkretnym - można połazić jakieś dwie godziny, zanim się znudzi. Nic wielkiego - chiński mostek, alejka, ładne widoczki.

Tym razem przyjechałam do Lijiangu nie jako studentka, a jako burżujka w średnim wieku. Zamieszkałyśmy więc w hotelu z widokiem, ze śniadaniem i przekąskami gratis i nawet z suszarkami do włosów w każdym pokoju! 

Dla nas jednak najważniejszy był widok:






Hotel przyjemny, czysty, cichy. Drogi. Obsługa miła, ale nieuważna. Do wyboru śniadanie w stylu chińskim, które niemal nie zawierało białka, więc wyjątkowo mało nadawało się dla gości, którzy zamierzali iść w góry, a także w stylu zachodnim, które byłoby idealne, gdyby nie trafiało na stół ledwo letnie. Ale wiecie, co mi najbardziej przeszkadzało? Nawet nie wygórowana cena (w końcu należy mi się odrobina luksusu!) ani to, że na ciepłą wodę w kranie trzeba było czekać wieki. Najgorsze było miękkie łóżko, na którym nie potrafiłam znaleźć dla siebie wygodnej pozycji. Przyzwyczajona do okropnie twardego materaca, który mam w domu, przez chwilę serio rozważałam spanie na podłodze... Samego hotelu nie mogę polecić z czystym sumieniem, ale lokalizację ma faktycznie idealną - tuż obok mamy nie tylko zbiornik, ale również Górę Słoniową, o której jeszcze napiszę, a do lijiańskiego Parku Czarnego Smoka i na starówkę mamy tylko pół godziny z buta. Zresztą - nawet gdyby to było dużo dalej, to taksówki w Lijiangu są śmiesznie tanie jak na ponadmilionowe miasto - za kilka złociszy zostaniemy zawiezieni dokądkolwiek pragniemy. Tak więc zamiast dawać się oskubać w koszmarnie drogich hostelach o wątpliwym standardzie gdzieś w centrum Lijiangu, zerknijcie na miejscówki położone przy zbiorniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.