Jak zwykle przed Świętem Środka Jesieni, ZB został obdarowany ciasteczkami księżycowymi. Oczywiście tymi najbardziej yunnańskimi, czyli z szynką. Jak już mówiłam, z roku na rok coraz bardziej się do nich przekonuję, teraz stanowią więc dla mnie miłą alternatywę polskiego śniadania. Zwłaszcza, że tym razem są naprawdę pyszne. Malutkie, kruche, dobrze wypieczone, ze świetnie wyważonym słodko-słonym smakiem. Z ciekawości aż sprawdziłam, czy to jakaś znana firma. Okazało się, że wprawdzie firmy nie znam, ale za to mogłabym polubić ich marketingowców za poczucie humoru i umiejętne wykorzystanie chińskich znaków. Ciasteczka nazywają się bowiem 宣味美鲜, czyli dokładnie "deklarujemy, że smak i zapach jest piękny i świeży". Wspaniała reklama, prawda? Jeszcze lepsza dlatego, że jednocześnie informują nabywcę o nadzieniu. Zwróćcie uwagę na pierwszy znak: 宣. Jako czasownik znaczy "ogłaszać, deklarować". Jest jednak również pierwszą częścią nazwy miejscowości Xuanwei 宣威, z której pochodzi najlepsza yunnańska szynka, będąca jednocześnie nadzieniem naszych ciasteczek. Żeby było śmieszniej, 宣威 Xuānwēi czyta się bardzo podobnie do 宣味 xuānwèi - różnią się tylko tonem drugiej sylaby. Dodatkowo 宣 zostało połączone z 味 już na poziomie czcionki:
Widzicie? Część znaku 宣 - 日 - zostało pomyślane jednocześnie jako 口 dla 味. Śliczne, prawda?A Wam życzę szczęśliwego Święta Środka Jesieni i pięknego księżyca!
PS. Mieliśmy również własne granaty na Święto Księżyca (bo przecież to właśnie dziś będzie najpiękniejszy księżyc). Wiadomo, granaty, pomelo i inne brzoskwinie się nadają, bo kształtem przypominają księżyc w pełni. Akurat pora na granaty... no i oczywiście wszystkie zostały zeżarte przez te wstrętne wiewióry!...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.