Od czasu do czasu zabieramy świekrów na kolację. Zazwyczaj chińską, żeby nie komplikować. Ostatnio jednak dowiedzieliśmy się, że świekr pała wielką miłością do steków - wybraliśmy się więc do steakhousu.
Pierwszy steakhouse w moim życiu to był moloch w Tajpej. Wiadomo było, że trzeba kupić zestaw ze stekiem, a reszta to był szwedzki stół. To tam spróbowałam pierwszej karamboli, persymony i marakui. Tam jadłam pyszne lody o nietypowych smakach i tę całą smakowitą resztę.
W Kunmingu pewnie też są takie wypaśne, drogie steakhousy. My jednak pokochaliśmy tani. Wprawdzie wybór sałatek i owoców jest dość ubogi, a o lodach i innych takich można zapomnieć - albo zamówić je z karty - ale solidny stek z którymś z włoskich makaronów, dwiema bułkami, aperitifem, herbatką i gęstą zupą kukurydzianą wystarcza aż nadto, żeby sobie podjeść. Potem jeszcze miseczka warzyw i owoców - i nawet ZB jest najedzony.
Nasz ulubiony steakhouse w nagrodę za wierność przyznał nam garść kuponów, dzięki którym mogliśmy zamówić kolację w jeszcze bardziej preferencyjnej cenie. W dodatku dorzucili hojną ręką kupony na świetną kawę.
Przyszliśmy więc we czwórkę, zamówiliśmy po steku, a potem padło pytanie, kto sobie życzy kawy. Świekr podziękował, ja też (gdybym wypiła kawę na noc, byłabym jednocześnie zmęczona i niewyspana, a to jest po prostu męczarnia); kawę zamówił ZB, który po kawie śpi jak dziecko i, ku mojemu ogromnemu zdumieniu, świekra.
Pytam: a co, jeśli nie będziesz mogła zasnąć?
A świekra, z radosnym uśmiechem: jestem emerytką! Co niby mam jutro takiego ważnego do zrobienia? Jeśli nie będę spać w nocy to odeśpię w dzień! Jak hulać, to hulać!
Wspominałam już, że ją uwielbiam, tę moją chińską ale całkiem niechińską rodzinę? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.