Niektóre miasta - nie tylko chińskie zresztą - mają swoje maskotki. Maskotką Chengdu jest oczywiście panda, maskotką Krakowa oczywiście smok.
Czy zgadniecie, co jest maskotką Kunmingu?
Tak. Syberyjska mewa. Dlatego, że stada tych przebrzydłych ptaszysk okupują co zimę wszystkie kunmińskie zbiorniki wodne...
Maskotki są oczywiście dostępne tylko sezonowo.
Czy każdy rejon ma swoją maskotkę? Coś mi się wydaje, że Chińczycy kochają maskotki, prawda?
OdpowiedzUsuńCudownych świąt, Natalio!
Na pewno nie każdy, nawet w Yunnanie poszczególne miejsca niekoniecznie mają swoje maskotki. Szczerze mówiąc, mnie się w oczy rzuciły tylko te dwie, ale to pewnie dlatego, że mało po Chinach jeżdżę. Wydaje mi się też, że Chińczycy nie mają aż takiego "fioła" na punkcie maskotek jak Japończycy... Wesołych Świąt!!
UsuńMewy przebrzydłe, jasne, jasne. Spróbuj żyć w mieście, które jest jedną wielką toaletą dla gołębi!;D Na szczęscie te zasrańce nie lubią zalatywać na partery (chociaż tyle).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Poznania:D
mieszkałam w Krakowie. Gołębi też nie lubię :)
Usuń