Nie kupuje się ich. Zrywa się z drzewa przed domem (tak, w zimie!) i natychmiast wsadza do lodówki, bo inaczej zgniją w ciągu doby. No chyba, że muszą dojrzeć. Wtedy zostawia się je na ganku.
Dlatego podstawą mojego wyżywienia jest papaja, którą się je łyżką wprost ze skórki, taka jest dojrzała i mięciutka, i tak dużo ma soku. No i banany. Jak byłam mała, Mama mówiła, że się w banana zamienię, bo zawsze, gdy pytała, jakie owoce ma kupić, odpowiadałam, że banany. Tutaj widziałam już trzy gatunki i w któryś z nich zmienię się z całą pewnością. Wielkość kiści jest olśniewająca!
Papaje tfu! banany mlask!(glupawka polotowa i szok spowodowany dzialaniem fb, blogspota, yt etc sprawiaja, ze mi sie nie chce bardziej pisac ;> )
OdpowiedzUsuń