2021-08-14

pieprzna zupa 胡辣湯

Daleko, daleko w Henanie powstała zupa, która z czasem zawojowała całe Chiny, stając się przekąską, popitką, a nawet śniadaniem w rozmaitych częściach Chin. W różnych miejscach łączy się ją z rozmaitymi dodatkami: niektórzy robią ją na bogato, z wołowiną lub baraniną, albo przynajmniej z klopsikami; w innych miejscach jest podawana jako bieda-zupa tylko z jajkiem, skórką tofu czy glutenem; tam, gdzie się ją jada na śniadanie, podaje się ją z długim "pączkiem" youtiao czy też nadziewanymi bułeczkami na parze baozi. Mowa tu o pieprznej zupie hula 胡辣湯/糊辣湯, która wyróżnia się na tle innych znanych mi chińskich zup przede wszystkim tym, że jest aż czarna od pieprzu. 

Kiedy nasza zupa została wymyślona? Pieprz pojawił się w Chinach dopiero za czasów dynastii Tang, więc legendy o tym, jak to już starożytni Chińczycy się nią raczyli, należy włożyć między bajki. Bardziej prawdopodobne jest, że została stworzona względnie zyskała na popularności za Songów, kiedy to lekarze chętnie włączali ostre przyprawy do potraw, żeby ożywić krew i wspomóc trawienie. Ci zaś, którzy lubili i mogli korzystać z życia, potrzebowali pożywnych i aromatycznych zup, żeby szybciej wyleczyć kaca. 

Ale wróćmy do legend. Ponoć kiedyś właśnie jako lekarstwo wylądowała ta zupa na stole mingowskiego cesarza; kucharz dostał recepturę od starego mnicha, ale ją tak poprawił, że smak był niebiański, godzien syna niebios. Zupa została ochrzczona "cesarską", ale gdy dynastia upadła, kucharz się przeniósł do małego henańskiego miasteczka wraz ze swoją zupą, która została tam przechrzczona na hula. 

Zupę tę podaje się gorącą; powinna zakręcić nam w nosach, olśnić mnogością składników, nasycić - bo powinna być gęsta prawie jak kleik, a na koniec - winna na długo pozostawić w naszych ustach posmak pieprzu. Nie osiągniemy tego, próbując pieprznych "gorących kubków", chociaż takie istnieją. Trzeba pójść do małej jadłodajni - śniadaniarni, pierogarni, baodzarni - tam, gdzie podają prawdziwą, swojską pieprzną zupę. Oto moja ulubiona, z zaprzyjaźnionej makaroniarni:

Składa się z rosołu zagęszczonego skrobią, uszaków bzowych, skórki tofu, cienkiego makaronu ryżowego bądź sojowego, kwiatów liliowca i drobinek mielonego mięsa. Miseczka takiej zupy kosztuje 1-2 złote, a ktoś o nierozepchanym żołądku może się nią spokojnie najeść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.