Lubicie?
Ja szczerze nie znosiłam. A potem wyjechałam do Chin i okazało się, że uwielbiam kasze, kiedy tylko ich nie mogę kupić. I tak tęskniłam za kaszami i tęskniłam, aż znalazłam na targu łzawnicę ogrodową. Która nie jest niby kaszą, ale pasuje doskonale jako zamiennik. I tak powstał krupnik ze łzawnicą.
Początkowo to miała być po prostu zupa i za pierwszym razem ją tak przyrządziłam. Była pyszna, ale cały gar musiałam wmłócić sama. ZB powiedział, że na zupę za gęste, a na danie za rzadkie i chociaż smak jest dobry, to on nie przepada za konsystencją. I tak na naszym stole pojawiło się drugie danie, które jest krupnikiem :)
Ja szczerze nie znosiłam. A potem wyjechałam do Chin i okazało się, że uwielbiam kasze, kiedy tylko ich nie mogę kupić. I tak tęskniłam za kaszami i tęskniłam, aż znalazłam na targu łzawnicę ogrodową. Która nie jest niby kaszą, ale pasuje doskonale jako zamiennik. I tak powstał krupnik ze łzawnicą.
Początkowo to miała być po prostu zupa i za pierwszym razem ją tak przyrządziłam. Była pyszna, ale cały gar musiałam wmłócić sama. ZB powiedział, że na zupę za gęste, a na danie za rzadkie i chociaż smak jest dobry, to on nie przepada za konsystencją. I tak na naszym stole pojawiło się drugie danie, które jest krupnikiem :)
Składniki:
- sporo mięsa, najlepiej z kością. U normalnych ludzi po ugotowaniu idzie na pierogi czy krokiety, u nas zostaje zjedzone w całości przez ZB
- warzywa po uważaniu, z koniecznymi ziemniakami, cebulą i ukochaną marchewką
- przyprawy po uważaniu, u mnie rzadko liść laurowy i ziele angielskie, bo ZB narzeka, że przez nie wszystkie polskie zupy smakują zawsze tak samo. Dlatego: czasem kmin, czasem sam pieprz, czasem czarny kardamon - zależy od typu mięsa. Oczywiście sól.
- szklanka łzawnicy
Wykonanie:
- ugotować mięso, starannie zdjąć szumowiny.
- dodać przyprawy i łzawnicę. Gotować na małym ogniu, aż łzawnica będzie prawie miękka.
- dodać warzywa; gdy będą miękkie, potrawa nadaje się do spożycia.
Ilość wody zależy od upragnionej przez Was konsystencji. My dodajemy tylko tyle, żeby zakryła mięso, łzawnicę i warzywa, bo dzięki temu po zakończeniu gotowania można w niej postawić łyżkę, a nawet jeść pałeczkami - tak jak ZB lubi ;) Jeśli jednak wolicie zupę, dodajcie tej wody po prostu o litr więcej...
Oryginalny ten Twój krupnik :-)
OdpowiedzUsuńA ta łzawnica to 薏仁, tak? Uwielbiam ... na słodko ;-)
tak, tak :) Tutaj się łzawnicę też jada głównie na słodko, ale ja z uporem maniaka wtryniam ją do innych potraw :)
UsuńNa słodko... kwestia gustu. Straszna z Ciebie Tajwanka. Chyba nie lubię żadnych słodkich potraw na Tajwanie.
UsuńJa lubiłam wiele, począwszy od moich ukochanych 車輪餅 <3
UsuńChetnie kupilabym taka lzawice podczas pobytu w Azji, ale nie mialam pojecia o jej istnieniu. Przy okazji nastepnego pobytu rozejrze sie.
OdpowiedzUsuńwarto łzawnicy spróbować :) I w wersji słodkiej, i słonej.
Usuń