Jadę!
Jadę na chiński Nowy Rok do mojej prywatnej wersji Bruce'a Lee i do jego całej rodziny (wiecie jak to jest w tych małych wioskach - sami kuzyni ;)). Najpierw do Dali. Potem do Zhongjiangu. A potem to mnie konno odbiorą, jeśli błoto będzie za duże na motocykle ;)
Będę tam prawie miesiąc. Jeszcze nie wiem, czy jest prąd i ciepła woda, ale jestem przygotowana na najgorsze (mój prywatny Bruce Lee miał kilka zapasowych baterii do komórki, co wydaje mi się mocno podejrzane...).
Cieszę się jak głupia :D Przecież właśnie po to tu przyjechałam, żeby poczuć te prawdziwe Chiny, prawda? Nie Pekin, nie Szanghaj, nie Kunming nawet, a chiński nowy rok w domu gromadzącym przedstawicieli czterech mniejszości etnicznych (mój Bruce Lee jest głównie Yi, ale powżeniali się też Baiowie, Naxi i Tybetańczycy).
Muszę kupić podarki - wódka (gdzieś w Walmarcie mignęła mi Wyborowa), słodycze, owoce, herbata. Miejmy nadzieję, że się wkupię w ich łaski. Bo jeśli nie, to całe ferie spędzę na wybieraniu grochu z soczewicy...
Dlatego uzupełnianiem blogu zajmę się, gdy już wrócę. A jest co uzupełniać - bo wreszcie zwiedziłam trochę Kunmingu. I Kamienny Las. No i kupowałam na dworcu kolejowym bilet tuż przed chińskim Nowym Rokiem... Ale o tym - już w lutym.
Wakacje!!
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
To czekam na DŁUGI wpis po powrocie :)
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze i grzecznie (hue hue)
Wielkie nieba! Wódę będziesz im wiozła?? O_O
OdpowiedzUsuńNie dziwota, że potem nawet Chińczycy wiedzą, że Polacy to pijaki :P
O rany! Ale się dzieje! Za zdjątka dziękuję ślicznie i bez stada zdjęć ponoworocznych, to w ogóle się nie pojawiaj! :P
OdpowiedzUsuńCzekam na wpis.
恭喜发财!!
I kartka noworoczna żeby jakiś element japońszczyzny znów wprowadzić: http://i83.photobucket.com/albums/j303/princess_noodle5/GongXiFaCai.jpg
Kayka: bede grzeczna, bo tesciowa bedzie pilnowac ;)
OdpowiedzUsuń鄺寧寧: oczywiscie, ze wodke, bo to tradycyjny prezent noworoczny po pierwsze, a po drugie u Yi bez spelnienia toastu nie ma mozliwosci stac sie przyjacielem.
Bayushi: zdjecia beda, wpisy beda i nawet moja Mama stwierdzila, ze Linzi jest ladny :D
Kurde... dwa tygodnie w chinskiej wsi... :D
Mniejszość, jak na Azjatę, bardzo apetyczna ;) i konie do tego...
OdpowiedzUsuńTo ja mam propozycję - trzymaj tego mniejszościa i nie puszczaj, a ja złożę papiery do Kunmingu :)
BTW - od kogo by tu listy polecające wysępić? ;>