Książka - do przeczytania i zapomnienia. Podoba mi się jej konstrukcja, będąca połączniem intymnej rozmowy z czytelnikiem przy herbacie oraz wywiadów z ciekawymi ludźmi. Jednak na pewno do niej nie wrócę - a to znaczy, że książka jest ogólnie raczej przeciętna.
Zapadła mi jednak w pamięć jedna rozmowa - z Erikiem Gandinim, reżyserem o szwedzko-włoskich korzeniach. Od niego dowiaduję się o samotności ludzi, którzy należą do dwóch miejsc jednocześnie nie należąc do żadnego. Opowiada o tym, jak to, co jest normalne w jednej kulturze, w drugiej jest dziwactwem. My, emigranci, doświadczamy tego codziennie. Czasem bardzo boleśnie. Robisz coś gestem podpatrzonym u mamy czy babci, a z czego inne społeczeństwo się wyśmiewa, czego nie rozumie. Albo zdarza ci się skrytykować. Jeśli w towarzystwie Polaków skrytykuję Polskę, słyszę, że co ze mnie za patriotka. Jeśli w towarzystwie Chińczyków skrytykuję Chiny, to mogę się wynosić z ich wspaniałego kraju. Jeśli skrytykuję Polskę, Chińczyk uśmiechnie się z wyższością, jeśli skrytykuję Chiny, Polak uśmiechnie się z wyższością. Okazuje się, że reżyser też ma takie swoiste rozdwojenie jaźni. I znalazł cudowny sposób na oswojenie tej dwoistości. Sposób, który mam nadzieję podrzucić kiedyś Tajfuniątku. Otóż twierdzi on: zdecydowałem, że będę w stu procentach Włochem i w stu procentach Szwedem. Nie będę się dzielił na pół, ani zastanawiał, jaka część mnie jest włoska, a jaka szwedzka.
Mam nadzieję, że nadejdzie kiedyś dzień, gdy Tajfuniątko poczuje się jednocześnie stuprocentową Chinką, stuprocentową Polką i stuprocentową obywatelką świata.
Tak to jest. Kiedy ludzie zmieniaja tak radykalnie styl swego zycia, miejsce zycia. Tez to mam, ale nikomu tego nie tlumacze bo znajomi w Polsce za grosz nie rozumieja w czym rzecz. Zas tych w Niemczech absolutnie to nie interesuje. Kazdy zyje swoim zyciem.
OdpowiedzUsuńTak. Emigrant rozumie trochę lepiej, ale też bywają różni ludzie.
Usuń