Kiedyś już pisałam o moich ukochanych bułeczkach na parze mantou. Dziś o ich kuzynach - kwietnych zawijańcach huajuan (hładźłen). Z kwiatami mają wspólnego tyle co nic - tylko to, że nadziewa się je "kwiatami cebulki" 葱花, jak się w Chinach zwie drobno posiekaną zieloną cebulkę. Przy czym zaznaczyć muszę, że istnieją również wersje słodkie kwietnych zawijańców i te już z kwiatami nie mają naprawdę nic wspólnego. Można je robić na słodko, na mleku, albo na słono - na wodzie. Ja zakochałam się w hładźłenach (daje po oczach, prawda? ;) ) przyprawionych solą, pieprzem syczuańskim i właśnie cebulką - i takie też od czasu do czasu robię. Można je spożywać jako samodzielną potrawę (kiedyś to było moje podstawowe śniadanie) albo podawać do mięsa (wersja słona) czy do skondensowanego mleka (wersja słodka). Wbrew temu, co pisze anglojęzyczna wikipedia, w cieście nie powinno się znaleźć nic poza mąką, solą, odrobiną cukru, drożdżami, oliwą i wodą/mlekiem. Oni jednak wzięli skład zawijańców z opakowania kupnych, a to mniej więcej tak, jakbyśmy chcieli skład prawdziwego chleba definiować po tym, co jest napisane na opakowaniu pieczywa tostowego...
Składniki:
- dwie szklanki mąki
- szklanka ciepłej wody/mleka
- łyżka suchych drożdży
- sól
- pieprz syczuański
- kapka oliwy
- garść posiekanej drobno cebulki
Wykonanie:
- Solidnie wymieszać drożdże z wodą/mlekiem, dodać do mąki, odrobinę posolić.
- Wyrobić ciasto i pozostawić, aż podwoi objętość.
- Krótko wyrobić i rozwałkować na niezbyt gruby (ok. pół centymetra) prostokąt.
- Posmarować ciasto oliwą, posolić, popieprzyć, rozprowadzić cebulkę tak, by krawędź ciasta została pusta.
- Zwinąć ciasto w rulonik, zaklejając w miejscu, które pozostawiliśmy bez cebulki.
- Pokroić rulon na kawałki grubości ok. 3 cm.
- Każdy kawałek po kolei brać w dwie ręce i delikatnie rozciągać, aż zrobi się zeń grubawy pasek.
- Każdy pasek skręcać obiema dłońmi w przeciwne strony aż do oporu, a całkowicie skręcone ciasto połączyć końcówkami.
- Pozostawić do wyrośnięcia na kwadrans; w międzyczasie zagotować wodę w garnku do gotowania na parze.
- Gotować na parze 10-15 minut na średnim ogniu pod przykryciem; po zgaszeniu ognia zostawić na pięć minut i dopiero wyjmować. Można zajadać od razu, albo zostawić na później. W drugim wypadku wystarczy podgrzać na parze parę minut.
Wyglądają apetycznie. Muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńJak już zrobisz, podziel się wrażeniami :)
UsuńSwietne są. Ja na razie na diecie jestem, więc odpadają, ale jak już zakończę to chętnie zrobię.
OdpowiedzUsuńBardzo miła alternatywa dla raczej słodkawych bułeczek na parze czy zwykłych mantou :)
Usuń