2011-10-08

Sąsiedzi 鄰居

Mam sąsiadów. Każdy ma w zasadzie, więc nie bardzo jest się czym chwalić, prawda? Ale ja, mieszkająca w nowiutkim bloku, w którym lokatorów można policzyć na palcach obu rąk, bardzo się ucieszyłam, że ktoś wysiada na tym samym piętrze. Z - na oko - rówieśniczką nawiązałam więc kontakt werbalny i podowiadywałam się, że ona też nie stąd, tylko z Północnego Wschodu, że zamążposzła właśnie tutaj i że nie umie się przyzwyczaić do tutejszej kuchni, że otwierają z mężem knajpę tuż pod domem i że mam się czuć zaproszona, jak tylko interes zacznie się kręcić. 
Na początku knajpa otwarta była tylko bladym świtem, z własnoręcznie przez sąsiadkę lepionymi pierogami. Teraz jednak knajpa już otwarta jest aż do późnej nocy, razu pewnego więc zaszłam na kolację. Zostałam nakarmiona smażonym ryżem z dodatkami i pysznymi piklami, gdy chciałam zapłacić, zostałam wyśmiana, a na odchodne wręczono mi pętko KIEŁBASY! Każdy, kto był kiedyś w Chinach wie, że wędlina to tutaj raczej importowana, a i tak czasami można trafić na słodką szynkę etc. Moi sąsiedzi podarowali mi jednak nie azjatycką podrobkę, tylko prawdziwą harbińską kiełbasę, od której mi pachnie cała lodówka. Dlaczego w Harbinie istnieje wędlina? Otóż swego czasu mieszkało tam sporo Rosjan, Niemców i... Polaków. Zostawiliśmy Chińczykom to, co najlepsze: piwo i żarcie. 
A kanapki z kiełbasą, serem gouda i majonezem na ujgurskich wypiekach - palce lizać!

1 komentarz:

  1. No Harbin w ogole zalozone przez Polaka, a nie tam jakies przejete, istniejace :P

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.