Skoro najważniejszym dajskim świętem jest Śmigus-Dyngus, w Jinghongu nie  mogło zabraknąć miejsca, w którym codziennie można zostać oblanym.  Właśnie na tym placu codziennie po zapadnięciu zmroku rozpoczyna się  feeria barw, wody i muzyki. W takt klasyki, z pięknym, modrym Dunajem na  czele, fontanny i światła malują nam świat na barwy wszelakie i mienią  się setkami malutkich tęcz. Piękne! A w mocno gorącym klimacie Jinghongu  daje odrobinę wytchnienia...
Na zdjęciach poza mną jeszcze Kropek i Mała Deng, główna przyczyna  mojego przybycia do Jinghongu. W tle Władca Szos, czyli zakupiony za 150  kuajów błękitny rower ;)
Kilka dni będę zbierać materiały (znaczy się szaleć) w Kunmingu, więc wpisów niet.
Do następnego!
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.